Nie miałem chęci już więcej biec więc skoczyłem i odbiłem się od ziemi
wzbijając się w powietrze. Leciałem całkiem długo zanim dogoniłem
biegnącą Kerie.
-Już jestem, tutaj na górze! - krzyknąłem patrząc na nią i przyspieszyłem.
-To co gdzie biegniemy? - powiedziała zatrzymując się na chwilkę aby się rozejrzeć gdzie jest.
-Może do Skalnego źródła.. Podobno czai tam się jakiś smok. - odparłem.
Wadera się zgodziła i pobiegła za mną, polana była długa jednak po
niej musieliśmy ominąć Góry Apokalipsy a na sam koniec byliśmy na
miejscu. Szybko wzbiłem się jeszcze bardziej wyżej aż mogłem wylądować
na najwyższym szczycie z źródłem wody.
-Kerii! Gdzie jesteś? - krzyknąłem patrząc z krawędzi góry.
-Zaraz już prawie...- powiedziała próbując wdrapać się do mnie. - Już jestem.
Widok był nieziemski a przy tym nie wiało aż tak dużo na samym
szczycie. Rozglądając się myślałem nad tym czy ten legendarny smok jest
na tych terenach.
-To co robimy? - spytałem się i usiadłem obok Kerii.
-Ejjj! Rifft przestań. - powiedziała z uśmiechem. - Weź te skrzydło ode mnie.
-Ale to nie ja cię dotykam... - odparłem z kwaśną miną
Szybko obróciłem się, on tam stał! Zielony 7 metrowy potwór, z jego
pyska leciał czarny dym który oślepił mnie. Nie zastanawiając się użyłem
na ślepo swojej mocy ognia i zrobiłem tornado.
(Kerii?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz