środa, 3 czerwca 2015

Przepraszam ;-;

Tak, wiem.
Strasznie zaniedbałem watahę, ale to dlatego, że mam problemy w życiu prywatnym. Nie chcę się jednak poddawać i zamykać watahy, więc pytanie do Was - Odnowić watahę tutaj, czy pod innym adresem i od nowa?
Mnie się wydaję,  że ta druga opcja jest korzystniejsza, gdyż tutaj zrobił się mały bałagan.

niedziela, 31 maja 2015

Od Blurr

Niewielki, granitowy kamyk pod naciskiem łapy z głuchym łoskotem spadł ze schodów. Moja złość przeplatana ze strachem sprawiła iż za wszelką cenę próbowałam wmieszać się w otoczenie, które mogłoby zapewnić mi poczucie bezpieczeństwa. Tchórze żyją dłużej. Mimo to kopnięty odłamek skały zamiast uczucia ulgi, sprawił iż poczułam się wyjątkowo bezradnie niż zazwyczaj. Głuchy dźwięk opadania kamyczków na brukową ścieżkę jako jedyny zakłócał absolutną ciszę. Miejsce w którym się znajduje uznaje za coś szczególnego. Bowiem w środku jednej ze skał znajdowało się niewielkie jezioro. Ogółem rzecz biorąc całe to miejsce było specyficzne. Całość najbliższego terenu groziła upadkiem. W okół niewielkich, skalnych wysepek znajdowały się niebezpieczne głębokie kaniony. Cisza zapewniła mnie tylko iż owa ziemia z pewnością nie jest zamieszkana. Usuwiska na pierwszy rzut oka nie wydawały się zbyt stare, choć wprawdzie porośnięte mchem i zgrzybiałym kamieniem były, budziły również pewien lęk. Po pewnym czasie dostałam się do nieco bardziej nadgryzionych zębem czasu schodów, które pomogły mi się dostać do nieco bardziej zalesionej części terenu. Sprawnie dotarłam na szczyt by następnie z wysokości, móc zobaczyć gdzie dokładnie się znajduję. Wspinaczka nie pozwoliła mi jednak na zbyt wiele. Cały teren na najbliższe kilka kilometrów był pogrążony w te skalne wyspy... Nim zdążyłam zakończyć swoje przemyślenia do mych uszu dotarł dźwięk staczania się kolejnych kamieni. Ma postura momentalnie się zmieniła. Uszy, dotychczas wysoko postawione prawie kładły się na głowie. Ciekawość szybko wzięła górę i udałam się w stronę dźwięku.
- Kim jesteś?- tajemniczy głos echem odbił się od najbliższych drzew
Zignorowałam to puste pytanie, ale już kilka sekund później ujrzałam sylwetkę muskularnego wilka, najprawdopodobniej był to basior. Stał on na wylesionej części wyspy. Jego spojrzenie było skierowane w moją stronę, więc najwyraźniej mnie już dostrzegł. Oparłam się o najbliższy pień drzewa i zza cienia mierzyłam wzrokiem wilka, podobnie jak ten mnie.
- Co tutaj robisz i jak się nazywasz? -zapytał ponownie
Przeniosłam nieco zakłopotany wzrok na siebie jednak nie ukazując nieznajomemu żadnych emocji.
- Błądzę. -rzekłam speszona.
- Wiesz, że znajdujesz się na terenach należących do watahy?
Pokiwałam przecząco głową.
- Może wydukaj chociaż jak się nazywasz...-mruknał zirytowany basior
- Mówi mi Blurr.

Dokończy ktoś? 

Powitajmy Blurr!



"Dopiero późną nocą, przy szczelnie zamkniętych oknach, gryziemy z bólu ręce." 

Data urodzenia: 29 Luty (urodzona w roku przestępnym) 
Imię: Blurr
Pseudonim: ---
Wiek: 2 lata
Płeć: Wadera
Charakter: Blurr sama w sobie jest dość specyficzną waderą. Gdybyś dał jej do wyboru odpowiedź "a" lub "b", wybrałaby "c" co jest tylko dowodem jej porywczości, zmienności i nieprzewidywalności w charakterze. W stosunku do innych często bywa oschła. Życie nauczyło ją trzymać wszystkich na dystans, gdyż spotkała już wiele fałszywych osób. Teraz staranniej dopiera przyjaciół, albo przynajmniej się stara. Choć próbuje oddzielić się od całego świata grubym murem jest miła, albo raczej stara się tworzyć takie pozory. W towarzystwie... Z pewnością potrzeba wiele czasu by przekonać ją do siebie. Procedura łamania pierwszych barier jest dość nurtująca. Sama wadera, uważa, że to wszyscy powinni lgnąć do niej, a nie na odwrót. Tak się złożyło, że w tłumie ma bardzo wysokie mniemanie o sobie, co jest zupełnym przeciwieństwem tego jak zachowuje się zostawiona sama sobie. Po bliższym kontakcie może nas niemało zaskoczyć. O, tak. Blurr to stworzenie, które naprawdę potrafi się popisać. Ma duże poczucie humoru, a choć nie przepada za swoim uśmiechem - lubi się śmiać. Przede wszystkim jest odpowiedzialna za swoje głupoty. Nie boi się ryzyka, nie czuje upokorzenia. Irytująca? Z pewnością. Bezpośrednia? W ogromnym stopniu. Nienawidzi kłamstwa mimo iż sama od lat kłamie jak z nut i nic sobie z tego nie robi. Jest inteligentna i przebiegła, co może imponować lub też odpychać. Znakomity strateg, potrafi myśleć logicznie i przewidzieć zachowanie przeciwnika. Pewna siebie, swobodna, nic nie jest w stanie jej skrępować, złamać czy rozszyfrować. Nasuwa się jedno pytanie, czy ma ona inne oblicze? Owszem ma, jednak należy się zastanowić czy jest się na tyle dziwnym, by chcieć ją w pełni poznać...
Stanowisko: Szamanka
Hierarchia: Zwykły wilk
Partner: "Szukam czy nie... i tak nie mam wpływu na uczucia swoje i innych..."
Zakochana w: ---
Potomstwo: ---
Żywioł: Nieznany, choć prawdopodobnie powiązany z elektrycznością
Moce: Nieodkryte póki co.

sobota, 30 maja 2015

Od Kerii CD Rifftuen'a

- Rifft! Wiejemy! - Powiedziała ciągnąc za sobą wilka i zjechała na tyłku kilka metrów w dół, ponieważ emocje zawładnęły jej ciałem i miotały nią we wszystkie strony świata, nie pozwalając na obranie odpowiedniego kierunku. Smok nie wydawał się zadowolony z tornada i wzbił się w powietrze powodując silny wiatr. Keria zbiegała po górze nadal mało się przy tym się nie zabijając. W środku góry była niewielka jaskini ukryta pod półką skalną, niewielkich rozmiarów. Zaciągnęła tam wilka nie zwracając uwagi czy coś mówi, miała teraz chęć przeżycia i wyjścia cało z tej sytuacji. Poleciała na koniec jaskini który okazał się jakimś labiryntem. Na szczęście Rifft ją odnalazł.
- Co teraz? - Spytał wilk siadając nad malutkim jeziorkiem z błękitną wodą. Keria dosiadła się do niego i przechyliła lekko głowę, ale gdy usłyszała ryk smoka lekko zadrżała. Musiała wymyślić coś dzięki czemu unikną potyczki z smokiem.
- Nie wiem... Ale tu ten smok nas nie znajdzie. Możemy tu poczekać trochę, w końcu odleci, a my później znajdziemy wyjście z tego labiryntu... Najważniejsze jest to abyśmy nie zwrócili na siebie uwagi tego smoka. Moja moc jest silna, ale smoki chyba nie boją się zbyt wielu rzeczy... Poczekajmy, na pewno coś wymyślimy.

~Rifftuen?~

Od Xaviera Cd Arii

Xavier wpłynął pod wodę, nie potrafił zbyt długo patrzeć na towarzysza wilczycy. Pamiętał jak razem z Casi przemierzał świat... Była przeuroczą kotką o niezwykłych umiejętnościach i wspaniałym charakterze, choć czasem była za mało ostrożna. Szkoda tylko że nie odnalazł jej po jednej ze swoich walk... Nie zdziwiłby się gdyby była teraz u jakiegoś innego maga. Wynurzył się z wody i wypłynął na brzeg, otrzepując się z wody. Usiadł na trawie i po chwili Aria też postanowiła do niego dołączyć.
- Stało się coś? - Spytała patrząc na Xaviera, który wyglądał na przytłoczonego. Okropnie się czuł gdy stracił towarzyszkę i przyjaciółkę życia. W snach ciągle widzi kotkę, która radośnie wita każdy dzień i patrzy na Xaviera jak brata. Brakowało mu jej uczuć, a tego nikt nie mógł zastąpić, bo... Czy można zastąpić prawdziwych przyjaciół na kogoś innego? Nie, nawet magia nie potrafiła mu dać tego czego by chciał.
- Nic.
- Tobie też przydałby się towarzysz. - Powiedziała z uśmiechem gdy Russt spojrzał na wilka czerwonymi ślepiami.
- Miałem towarzyszkę i nikt mi jej nie zastąpi... Był niepowtarzalna, była jedynym stworzeniem na którym na prawdę mi zależało. - Powiedział kładąc łeb na łapach i wpatrując się w taflę wody. - Teraz nie szukam innych przyjaciół, na początku muszę się dowiedzieć gdzie jest Casi. - Powiedział ciszej i czując ból, który zawsze pojawiał się gdy myślał o przyjaciółce, zamknął oczy i starał się przeszukać swój umysł by odnaleźć małą kotkę która zaginęła gdzieś podczas walki.

                                                                   ~Aria?~

czwartek, 28 maja 2015

Opko od Rifftuen'a CD Kerii

Nie miałem chęci już więcej biec więc skoczyłem i odbiłem się od ziemi wzbijając się w powietrze. Leciałem całkiem długo zanim dogoniłem biegnącą Kerie.
-Już jestem, tutaj na górze! - krzyknąłem patrząc na nią i przyspieszyłem.
-To co gdzie biegniemy? - powiedziała zatrzymując się na chwilkę aby się rozejrzeć gdzie jest.
-Może do Skalnego źródła.. Podobno czai tam się jakiś smok. - odparłem.
Wadera się zgodziła i pobiegła za mną, polana była długa jednak po niej musieliśmy ominąć Góry Apokalipsy a na sam koniec byliśmy na miejscu. Szybko wzbiłem się jeszcze bardziej wyżej aż mogłem wylądować na najwyższym szczycie z źródłem wody.
-Kerii! Gdzie jesteś? - krzyknąłem patrząc z krawędzi góry.
-Zaraz już prawie...- powiedziała próbując wdrapać się do mnie. - Już jestem.
Widok był nieziemski a przy tym nie wiało aż tak dużo na samym szczycie. Rozglądając się myślałem nad tym czy ten legendarny smok jest na tych terenach.
-To co robimy? - spytałem się i usiadłem obok Kerii.
-Ejjj! Rifft przestań. - powiedziała z uśmiechem. - Weź te skrzydło ode mnie.
-Ale to nie ja cię dotykam... - odparłem z kwaśną miną








                                                                                                                                                                                         
Szybko obróciłem się, on tam stał! Zielony 7 metrowy potwór, z jego pyska leciał czarny dym który oślepił mnie. Nie zastanawiając się użyłem na ślepo swojej mocy ognia i zrobiłem tornado.
                                                                  (Kerii?)

środa, 27 maja 2015

Od Spark Cd Aidena

Wskoczyłam na Grover'a i rozkazałam mu by szedł za Aidenem.
-Twój wewnętrzny i jakże wspaniały ogień nie zgaśnie od czegoś tak popspolitego jak woda?- Prychnęłam ironicznie. Odzpowiedzi nie uzyskałam.
*Grover leć. Zrobimy żart naszemu nowemu koledze. Niech doceni też potęgę pioruna..* Uśmiechnęłam się a Grover rozłożył skrzydła gotów do lotu. Zgodzie z planem przelecieliśmy na ognistym baiosem po cichu, tak by nas nie zauważył.
~~~~~~~~
Spark czekała w jeziorze elektryzując swoje ciało. Woda, jako iż doskonale przewodzi prąd pod wpływem wadery zaczęła wirować i się iskrzyć. Słysząc rozmowę Pyro i Aidena umknęła w krzaki zostawiając wodę pod niskim aczkolwiek zawsze jakimś napięcciem. Aiden wmaszerował szybko do wody i tak też z niej wypadł.
- Ałaaaa..!- Zawołał i stanął na brzegu. Pyro patrzył się na niego zdziwiony
- Efekt uboczny prądu. Sparaliżowanie. Jesteś odporny na ogień więc w jakimś stopniu na elektryczność też.- Zmarszczylam brwi. - Po prostu odczujesz mrowienie i kilkuminutowy paraliż, postarałam się by nie bolało. - Rzekłam i roześmiałam się widząc jak Aiden stoi nieruchomo w śmiesznej pozie. Po chwili roześmiał się także Grover a po nim Pyro.
Aiden?

wtorek, 26 maja 2015

Od Aidena do Spark



-A nic przeżyłam tylko lekki grad ognistych kul - odparła ironicznie - Ale to naprawdę nic takiego. Wróciła do wyczesywania sobie futra co raz zerkając na mnie z oburzeniem.
Było mi jej szkoda, ale może teraz nauczy się nie wtrącać nosa w moje ogniste sprawy...
Przyłożyłem kwiat do rany, która zaraz się zasklepiła i pozostał po niej jedynie wielki strup.
Byłem zmuszony wstać i pójść zobaczyć czy pożar zgasł całkowicie.
-Pyro wstawaj idziemy! - odparłem podnosząc się z jękiem - No chodź nie mamy całego dnia!
Zwierzaczek przybiegł do mnie i ruszyliśmy w stronę miejsca walki.
-A gdzie ty idziesz w takim stanie?! - no świetnie, teraz zachowuje się jak moja matka - Koniecznie chcesz skończyć jak kupka popiołu?
Uśmiechnąłem się do niej, po czym bez słowa ruszyłem dalej.
-O nie, nie! - krzyknęła - Beze mnie nigdzie nie pójdziesz!
Ehhh, ja się od niej nigdy nie uwolnię...
-Dobrze w takim razie idziemy nad jezioro - odparłem
-Co ? Dlaczego nie tam? - była bardzo podejrzliwa, ale musiałem jakoś wybrnąć
-Bo wypadałoby się umyć czyż nie? - wskazałem na nią - Nie będę pokazywał się wrogowi z tobą w taki stanie - zaśmiałem się
-Odezwał się czyścioch - prychnęła

                                                                    Spark?

Od Spark Cd Aidena


Byłam cała od pyłu. No dobra, na moim futrze tego nie widać ale byłam. W dodatku miałam przypalone ucho i utykałam na tylnią nogę.  Tak oto wracała Spark po wyprawie do Doliny Wulkanu. W pysku dymił mi Ognisty kwiatek, którego po tym spacerku zaczęłm nienawidzić. Bolało mnie wszystko a do wulkanu nie zblie się już nigdy.
- Masz tą swoją gównianą roślinkę.- Warknęłam rzucając Aidenowi Płonący kwiat. Położyłam się koło Grovera i próbowałam ogarnąć swoje futro rzucając gniewne spojrzenia ku basiora. Smok polizał mi ucho z którego kapały pojedyńcze krople krwi.
- Co ci się stało?- Zapytał Aiden rozbawiony ale i zdziwiony.
Aiden?

Od Aidena do Spark

Mówić waderze "Nic nie rób" ta przyjdzie i wraz coś zrobi. Niby zrobiła dobrze, ale nie chciałem wciągać jej w moje osobiste problemy ze sobą jak i z innymi. Jednak zamiast powiedzieć jej o tym no...
-Tak w sumie to możesz pomóc - odparłem kładąc się na ziemi.
Wadera spojrzała na mnie pytającym wzrokiem przestępując z łapy na łapę.
-Przynieś mi mollo palesa - odparłem grzebiąc łapą w ziemi
Spark spojrzała na mnie zdziwiona, jakby pytała się sama siebie co to jest...
-Ehhh, ognisty kwiat - odparłem - Tak to się chyba nazywa po naszemu
-Ognisty kwiat?! - krzyknęła zdenerwowana - Czy wszystko co robisz musi być związane z tym pie.przonym ogniem?!
No i wybuchła, niczym wulkan. I radź sobie wilku z rozzłoszczoną waderą...
-Spokojnie - odparłem wstając - To nie jest moja wina , że to akurat się tak nazywa, a nawet jeśli to moja droga masz do czynienia z wilkiem ognia - zaśmiałem się
Spark spojrzała na mnie krzywo, westchnęła po czym odparła:
-Gdzie go znajdę?
-W Dolinie Wulkanu - uśmiechnąłem się głupio
Już miała krzyczeć, brała oddech, ale nagle wypuściła powietrze, wzięła wdech i odeszła w poszukiwaniu lekarstwa.

                                                                       Spark?

Od Spark Cd Aidena


Grover odbił się od spalonej i wysuszonej ziemi. W ostatniej chwili, bo kilka sekund po tym rozległ się huk. Las wybuchł.
-Dopadnę was jeszcze! - Gigapyro zagrzmiał ostatni raz. Smok bijąc skrzydłami powietrze wznosił się coraz wyżej, unikając odłamków drzew.
- Co ty sobie myślałaś?!- Warknął Aiden na bezpiecznej odległości.
- Myślałam i to słusznie że uda nam się cię uratować.- Odparłam spokojnie, patrząc prosto w oczy Aidena. - Chyba nie stwierdziłeś że będę sobie siedziała nad rzeką i układała domki z kamyków?
- Myślałem, że... No dobrze skończmy temat. No właśnie, gdzie jest Pyro?
- Czeka na ciebie w jaskini.
Dalsza część podróży minęła w ciszy. Widziałam że Aiden jest zmęczony więc nie zadawałam mu pytań. Powietrze w miarę oddalania się od spalonego lasu stawało się czyste. Wciąż jednak martwił mnie Grover który chyba nawdychał się za dużo dymu. Smok co chwilę kaszlał szarymi obłoczkami.
-Pyro!- Zawołał Aiden zeskakując z Grovera. Ognisty towarzysz zaczął z radością ocierać się o nogi basiora. Wilk skrzywił się z bólu gdy zwierzak dotknął płomykami największej rany.
-Będe mogła ci pomóc?- Spytałam wskazując na rozszarpaną skórę.
Aiden?

Od Aidena do Spark


Wiatr rozwiał płomienie na kilka metrów ode mnie i mojego wroga, a nad nami pojawił się cień, cień smoka. A mówiłem jej nie leć po mnie! Ale nie lepiej narażać życie, no przecież...
Grover wylądował rozdzielając mnie i tego drugiego.
-Właź! - krzyknęła Spark. Totalnie jej odbiło, a ja nie wiedziałem co robić...A nim zdążyłem coś zrobić usłyszałem wybicie się wroga, bez zastanowienia rzuciłem się do góry. Basior chciał zepchnąć waderę z grzbietu zwierzęcia.
-Co ty sobie myślałaś?! Po co tu przyleciałaś?! - krzyknąłem odparowując cios przeciwnika
Właśnie zdałem sobie sprawę iż to pytanie było retoryczne no bo...
Trzask! Coś rąbnęło mnie w żebra. Musiałem pozbierać się jak najszybciej...
Rzuciłem się w stronę basiora i zrobiłem coś czego miałem nie robić do końca życia. Moje ciało zapłonęło fioletowym ogniem, podczas ataku kwas z moich pazurów wyżerał bardzo powoli acz skutecznie przeciwnika, który do tego zajął się purpurą...
-Wiejemy! - krzyknąłem wdrapując się resztkami sił na grzbiet smoka.

                                                                  Spark?

Od Kiary

Była już noc, piękna i ciemna. Gwiazdy świeciły na niebie, to był idealny czas. Wyszłam z jaskini i pobiegłam na księżycowe pole. Bez trudy je odnalazłam. usiadłam nad wodą, gwiazdy razem z księżycem odbijała się w tafli wody. Zamknęłam oczy i zmieniłam się w wilka galaktyki, jak ja już dawno tego nie robiłam, w tej postaci czułam się znacznie lepiej, zmieniłam się w czasie nocy, moje moce były silniejsze i jeszcze te miejsce przesycone mocą. Zrobiłam wokół siebie miniature kosmosu, już dawno w niego nie patrzyłam. Coś mnie zdziwiło, to było bardzo dziwne. Postanowiłam nie patrzeć na to dłużej, szybko zmieniła na inny układ. Wszytsko w kosmosie było jak należy, oprucz tej jednej rzeczy, ale raczej nie powinno to niczemu zagrażać. Usłyszałam kroki za sobą.
-Co tu robisz?- ktoś zapytał. Ciągle byłam wilkiem galaktyki, szybko się zmieniłam.
-Nic.- odpowiedziałam. -A ty?

<Ktoś?> 

Od Tary do Shikiego

Tara usiadła szybko przed basiorem i zmrużyła oczy. Zaczęła go okrążać a przy tym tajemniczo mówić.
- Nie wykluczone że jestem nowa, nie wykluczone że czegoś szukam, ani nie wykluczone że przed kimś uciekam. Wszystkie te rzeczy mogą się nawet plątać w jedną całość.
Usiadła przed nim, basior powoli do niej podszedł.
- Wilk... - Nie dokończył bo Taravita przerwała mu od razu.
- Wilk ciemności, lecz często mylona z wilkiem śmierci.
- Mhm... - Basior zamyślił się i znów spojrzał na nią srogo.
- Będziesz tak wlepiał oczy oczy. - Uśmiechnęła się.
- Być może. - Odpowiedział nie opuszczając wzroku.
- To może pójdziemy na spacer? - Lekko się uśmiechnęła i oczy skierowała ku niebu.
                                          <Shiki? Mały brakus wenus :c>

poniedziałek, 25 maja 2015

Od Spark Cd Aidena


Moje ciało przepełniło się bólem jakbym to ja walczyła jednocześnie z ogniem i ogromną kopią Pyro. Widząc krew która polała się z rany Aidena prawie rzuciłam się z grzbietu Grovera.
-Uciekaj!- To słowo wypowiedziane przez basiora jednak mnie przed tym powstrzymało.
*Grover, posłuchaj mnie* Szepnęłam z mocą * Musimy pomóc Aidenowi*
~~~~~~~~~~~~tymczasem na dole xd~~~~~~~~~~
Ogień. Wszechmogący ogień. I krew która lała się na ziemię bez umiaru zrobiły swoje. W samym środku lasu wyglądało jak ... na to chyba nawet nie ma porównania. Niestety Gigapyro zyskiwał przewagę. Aiden stał przed nim dysząc ciężko. Rana na boku basiora nie chciała się zasklepić a ogień palił mięśnie. Nogi Aidiena drżały z wysiłku, basior jednak był niezwykle zdederminowany. Sapnał a z jego nozdrzy buchnęła gorąca para. Skoczył na nieprzyjaciela wkładając w to swoją całą ostatnią siłę.
- Sądzisz że możesz mnie pokonać?- Gigapyro roześmiał się okrutnie odpierając atak.- Jestem nieśmiertelny. Będę cię prześladował aż do śmierci! No cóż.. mój syn (czyt. Pyro ^^)  miał cię zabić już wcześniej ale zaprzyjaźnił się z tobą przynosząc swojemu gatunkowi hańbę! - Spojrzał nienawistnie na Aidena, którego przygwoździł do palącej się trawy. Nagle między nimi strzelił piorun, oddzielając walczących samców. Ogień zaczął się rozpraszać pod wpływem ogromnych skrzydeł ryczącego Grover'a.
 
Aiden?

Od Aidena do Spark


Ogień nie sprawiał mi bólu, nie czułem nic. Po moim futrze spływał pot, a ja miałem jedynie jeden cel - dotrzeć do ogniwa pożaru i go ugasić zanim strawi całą dolinę. Im bardziej zagłębiałem się w ogień tym bardziej zdawałem sobie sprawę, że to nie moja wina, ale jeśli to nie ja to kto...
Z płomieni dało się słyszeć lamenty spalonych zwierząt. Widziałem postacie saren, zająców, dzików i innych zwierząt... Zatrzymałem się jedynie wtedy gdy ujrzałem postać wilka.
-Nie to niemożliwe! - krzyknąłem do siebie - Nie wierzę.
To była moja matka... Zginęła w pożarze, wywołanym przeze mnie, chciała mnie chronić...
-Poddaj się temu - ozwała się wadera.
Postawiłem uszy i spojrzałem na kształt wadery. Moja własna matka każe mi się poddać?
-Nie wygrasz z nim... - lament był głośniejszy
Nie zdążyłem nic zrobić, ogień mnie pochłoną. Znajdowałem się w ogromnej kuli ognia, a przede mną wyłaniała się postać...





Bardzo zdumiewająco przypominał Pyro, ich brzuchy były niemal identyczne...
-Kim jesteś?! - warknałem
-Jestem wszystkim i niczym... - odezwał się głuchy głos - Strachem i śmiercią.
Wilk był czarny jak sadza, tylko jego kły lśniły czystą bielą...
Obaj byliśmy w gotowości do walki i gdy miałem się na niego rzucić usłyszałem głos:
-Aiden! - to była Spark! Jak mogła się po mnie wybrać?! Jej głos był rozpaczliwy...
Rozproszyło mnie to do tego stopnia, że basior powalił mnie rozszarpując mi kark.
Rana dotknięta ogniem szybko przestała krwawić, ale ból był nie do zniesienia.
-Uciekaj! - krzyknąłem z nadzieją, że mnie usłyszy

                                                                      Spark?

Od Rifftuen'a Quest-Towarzysz

Jak zwykle o godzinie dwunastej wyruszyłem na polowania na polanie. Szybko poszedłem na polanę i wytropiłem trop zająców. Jak zające były już 5 m ode mnie schyliłem się... I zaatakowałem skoczyłem na jednego z zajęcy i złapałem za szyję dusząc go w tej samej chwili. Oczywiście że byłem zadowolony z łowów bo nie musiałem nawet biegnąć aby upolować coś tylko wystarczyło skoczyć. Idąc z powrotem do jaskini przez polanę usłyszałem smoka może i nawet owce, ciekawość wygrała i musiałem sprawdzić co to jest... Może to był smok który zabijał biedną owcę, lub owca z problemami z głosem. Idąc w stronę głosu zauważyłem mało owieczkę, jednak nie wyglądała ona też jak smok.
-Czemu jesteś sam? Tutaj na polanie bez stada? - zapytałem się.
-Nie wiem zgubiłem się, ale podobno nie dogonię ich bo są już daleko od nas. - powiedziała mała owieczka.
-Mogę tobą się zaopiekować. - odparłem z uśmiechem na pyszczku.
Owieczka się zgodziła, z wyglądu była jak owca z rogami jak smok ale miała mniej niż 30 cm wzrostu. Złapałem owieczkę za kark i odbiłem się od ziemi i poleciałem do mojej jaskini. Pierwsze co zrobiłem to dałem jej coś jeść, i się spytałem jak się nazywa.
-Jak się nazywasz? - spytałem się patrząc jak połyka całego zająca w całości.
-Ja? Odi. - odpowiedział.
-A czym jesteś... Bo nie wyglądasz na owcę. - powiedziałem.
-Jestem Owczionos czyli owca i smok w jednym, może nie mam skrzydeł ale zęby mam ostre.
Odi był miłym Owczo czymś i szybko się zaprzyjaźniliśmy, do dziś Odi mieszka w mojej jaskini i jest moim Owczionoskim towarzyszem do przygód!

Od Arii do Xaviera



Za radą basiora wskoczyłam do wody. Sama z siebie rzadko wchodziłam do wody, jakoś zawsze trzymałam się lądu...
Unosiłam się na powierzchni wody dzięki skrzydłom, które rozłożyłam dla asekuracji - choć pływać umiem.
-Cudowna, orzeźwiająca woda - mruknęłam do siebie.
Z lasu dobiegło mnie miauczenie kota, i już widziałam, że Russt'owi się nudziło, więc postanowił mnie poszukać - najwidoczniej mu się udało, bo zaraz zobaczyłam rudą plamę, która leciała w moją stronę. Kocur wylądował mi na grzbiecie i uśmiechną się do basiora
-Miło mi Russtepelt jestem - jego oczy błysnęły krwistą czerwienią.
-Xavier - odparł lekko zdezorientowany basior
-Nie bój się, jest nieszkodliwy - odparłam - Przeważnie
Ruust kiwną tylko głową.
-A ty masz może jakiegoś swojego umm... towarzysza? - spojrzałam na Xaviera
Basior pokręcił jedynie głową po czym znów znikną pod powierzchnią wody.

                                                              Xavier?

Od Spark Cd Aidena


Płomienie odbijające się w oczach Aidena to jedyna rzecz na której potrafię się tej chwili skupić. Basior opuszcza wzrok i odwraca się od nas. Jego łapy energicznie zaczynają zmniejszać odległość od płonącego się lasu. Z niedowierzeniem widzę jak wilk wbiega  sam środek pożaru. Tłumię łzy i odwracam się do Pyro siedzącego tuż za mną na Groverowym grzbiecie. Uśmiecham się uspokajając stworka.
-Jemu się nic nie stanie. Ogień nic wam nie robi. -Mówię, przypominając sobie słowa Aidena.  Niby to prawda, jednak sama siebie przekonać nie umiem.- Grover leć! Już!
Potężne kończyny smoka odbijają się od ziemi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Spałam tej nocy w jaskini razem z Pyro i nie wiem jak mieszczącym się tam Groverem. Brzuszek Pyro dawał przyjemne i kojące ciepło ogrzewające grotę. Dzień był ciepły lecz odrobinę wietrzny. Słońce które wpadało do jaskini delikatnie łaskotało w oczy. Wstałam powoli przypominając sobie wydarzenia wczorajszej nocy. Potrząsnęłam głową by nie dopuścić do rozpłakania się mojej osoby.
-Pyro! Grover! Wstawajcie!- Zawołałam starając się zabrzmieć pozytywnie.- Idziemy szukać Aidena.
Aiden?

Od Aidena do Spark


Pytanie całkiem wyrwane z kontekstu rozbawiło mnie, ale cóż nie można pozostawiać pytań bez odpowiedzi.
-A więc najbardziej lubię... - chwila zastanowienia - sarninę. Tak zdecydowanie to moje ulubione mięso.
Wadera uśmiechnęła się i próbowała powstrzymać od śmiechu, ale słabo jej to wychodziło.
Słońce powoli acz nieuchronnie zbliżało się ku horyzontowi, a my znajdowaliśmy się spory kawałek od jaskiń. Po chwili nad moją głową zabłysnęła mała żaróweczka co można by zrobić.
Zacząłem zbierać kamienie, co wywołało napad śmiechu u Spark.
-Z czego się tak śmiejesz? - zacząłem układać kamienie w okrąg, po czym stworzyłem niewielki płomyk i tak o to mamy ognisko.
-Masz może pianki? - zaśmiałem się.
Cała czwórka siedziała przy blasku ogniska, które Pyro co jakiś czas podniecał.
-To teraz ja mam do ciebie pytanie - oznajmiłem z chytrym uśmiechem.
Wadera przekręciła łeb w bok ze i z lekko zdziwioną miną czekała na moje pytanie.
-A więc ... - nie zdążyłem zadać pytania, jakiś huk przerwał spokój, z lasu wyleciały ptaki a ja zobaczyłem pożar... Coś co mnie prześladuje, zawsze nie ważne gdzie pójdę. Ogień skrzywdził już wiele osób, za wiele.
-Spark wskakuj na smoka - odparłem - Pyro ty też
-Ale.. - odezwała się Spark jednak nie pozwoliłem jej skończyć
-Już! - powiedziałem stanowczo, ogień był coraz bliżej...

                                                                Spark?

Od Kerii do Rifftuen'a

Keria patrzyła jak ryba wierci się w pysku wilka. Był to na prawdę zabawny widok. Rifft marszczył nos i przymykał oczy gdy ryba starała się uwolnić. Wilczyca nie marnując czasu łapała kolnejne ryby wyrzucając je na brzeg. Po chwili podpłynęła do wilka który łapał kolejną rybę.
- Chodź upolowałam na kilka rybek, podczas gdy ty walczyłeś z tą silną upartą rybką. - Powiedziała Keria i wypłynęła na brzeg. - Masz jakiś pomysł?
- Na co? (Na obiad Winiary ^^)
- Nie wiem, na jakieś spacerki, przygody. Chcę iść tam gdzie jeszcze nie byłam. Chcę poznać tu wszystkie zakamarki. Walczyć z niedźwiedziami i potworami. - Powiedziała zadowolona, potrzebowała zajęcia gdzie będzie mogła się rozerwać. Podniosła się z ziemi i jak strzała pobiegła przez las. - Rifft rusz się! - Wymijała drzewa i krzaki jakby nie miała kręgosłupa. Drzewa które gęsto rosły niektórym by nieumożliwiały bieg, ale nie dla Kerii. Śmiało przemierzała gęsty las i nagle wbiegła na polanę. Teraz już truchtała coś śpiewającna cały głos. Radośnie spoglądała na świat chcąc aby każdy ją teraz mógł usłyszeć. Ona chciała przygód i zabaw... Teraz, musiała gdzieś iść, nie mogła się zatrzymywać. - Rifft trzymasz się jeszcze? - Krzyknęła i znów powróciła do śpiewania.

                                                             ~Rifft?~

Od Xavier'a Cd Arii

Xavier spojrzał na ziemię, w mgieniu zanurkował w dół wymijając z łatwością gałęzie. Mimo masywnego ciała, które było wysportowane, był bardzo szybki i zwinny. Uderzył mocno skrzydłami wymijając drzewa i szukając zagrożenia. Wzbił się znów w górę i spojrzał na wilczycę.
- Nie wiem kto to mógł zrobić, ale lepiej opuśćmy ten teren. Jeśli ktoś próbuje zaatakować dwa latające wilki na pewno nie jest sam. - Powiedział i skierował się do jakiegoś jeziora oddalone od ich obcnej pozycji o kilka kilometrów. Po chwili wylądował na piasku i podszedł do jeziora. Wszedł do niego i zanurkował, po chwili się wynurzył i pokręcił głową. Jego brązowa grzywa, która ciągnęła się od głowy wzdłuż tułowia i kończyła się gęstym brązowym ogonem, leżała na jasnym futrze.
- Aria?
- Tak? - Spytała Aria stojąc na brzegu.
- Chodź popływać. Jeśli ktoś się zbliży wyczuję to... Od czego ma się magię? - Zapytał siebie cicho i ponownie zanurkował, czując jak woda schłada jego ciało. Dla niego zawsze było ciepło, a teraz była wiosna, więc można już było płwać.

                                                                  ~Aria?~

Od Spark Cd Aidena

Patrzyłam na błyszczące oczy Pyro i Aidena. Uśmiechałam się do siebie bo lubiłam uszczęśliwiać inne istoty. Aiden zdjął towarzysza z grzbietu a Pyro pobiegł radośnie w stronę lawy w której zaczął się pluskać.
- Nic mu się nie stanie?
- Nie.. Pyro ogień nic nie zrobi. - Odparł Aiden i usiadł na trawie otaczającej wzgórze wulkanu.
-Ojej.- Szepnęłam nagle.
-Co się stało?
- Zapomniałam o Groverze.
*Grover?, Nie obrażaj się!*
W umyśle odpowiedziało mi tylko burknięcie.
*Proszę, Grover choć! Pobawisz się z Pyro!* Usiadłam obok Aidena i spojrzałam na niebo. Ku mej uciesze pokazał się tam mały kształt. Po kilku chwilach Grover wylądował na ziemi.Nie patrzył na mnie jednak, udając obrażonego. Przewróciłam wymownie oczami.
-Tak więc..- Zaczęłam po dłuższej ciszy.- Aiden jakie najbardziej lubisz mięso?- Basior pod wpływem mojego banalnego pytania roześmiał się. Dżgnęłam go końcówką ogona.
      Aiden? c;

Od Liliany


-Wy tępe wilki! Jak śmiecie oskarżać mnie o takie rzeczy?!-Denerwowałam się.
-Liliano uspokój się! Wszyscy wiedza ze to ty, że to ty to zrobiłaś!
-Przecież t nie ja! Wiecie że to Nileronikano! A poza tym nikt nie zginął!
-Nileronikano został wygnany dawno temu! A gdyby ktoś zginął? Przykro mi, ale nie chcę ryzykować śmiercią kogoś z watahy (i to po raz kolejny) i oficjalnie...
-Odchodzę z watahy.- Wycedziłam.
Już, już miałam odejść gdy nagle coś mnie podkusiło. Odwróciłam się i...przytwierdziłam alfę do ziemi. Wszyscy już chcieli mu pomóc, i wrzasnęłam:
-Jeśli ktoś się ruszy to go zabiję!
Cofnęli się. Oślepiłam alfę na jedno oko i wzbiłam się z powietrze śmiejąc się szyderczo. Wywołałam burzę, jakiej nikt jeszcze nie widział. Stanęłam na jednej, jedynej białej chmurze. Po 3 dniach dałam im spokój. Rozgoniłam chmury i odleciałam. Po kolejnych trzech dniach, nie dość że byłam głodna, spragniona i zmartwiona...to leciałam bez przerwy już 3 dzień...Masakra... W końcu ułożyłam się na jednej chmurze. W powietrzu złapałam kilka ptaków (szczerze? były pyszne). Wypiłam część wody z chmury i...zasnęłam na najpuszystszej. Po kilku godzinach byłam już w pełni sił. Zleciałam na dół. Znajdowałam się w środku lasu na mchu. Fajnym mchu. Wokół było cicho i spokojnie. Całość natomiast była odziana w zapach kwiatów (które właśnie kwitły) i...wilków. Ciekawe jakich. Po prostu żyć nie umierać. W tamtej chwili postanowiłam odszukać kogoś z watahy. Ruszyłam wolno przed siebie. Po drodze upolowałam sarnę i ją zjadłam. Następnie znów ruszyłam. Nagle zobaczyłam ślady łap. Miały około 5 godzin. Ruszyłam za śladem. Biegłam i biegłam za zapachem. W końcu stanęłam w krzakach i zobaczyłam...jakiegoś wilka. Przyglądałam mu się chwilę.
-Ktoś tu jest? -Spytał wilk.
Najwyraźniej wyczuł moją obecność.
-Wyjdź z ukrycia!
-Spokojnie. Nie miałam złych zamiarów. Nie chciałam cie denerwować...
-Nie, nic się nie stało. Kim jesteś?
-Jestem Liliana, ale mów mi Lilia.
-Ja jestem...em...Rifft.
-Miło mi.
Uśmiechnęliśmy się (nie wiem czemu).
-Należysz do watahy Niespokojnych Dusz?
-Nie, ja nie należę do żadnej watahy.
-To...a może chciałabyś dołączyć?
-Z chęcią. Gdzie alpha?
-Chodź zaprowadzę cię.
Poszliśmy na zachód. Rifft cała drogę opowiadał o Watasze Niespokojnych Dusz. Z jego opowieści wynikało że ta wataha jest najlepsza na świecie. W końcu doszliśmy do wielkiej jaskini. Rifft zawołał kogoś. Z jaskini wyszedł jakiś basior. Był to alpha. Przyjął mnie do watahy, apotem gdzieś poszedł.
-Rifft mógłbyś oprowadzić mnie po terenach?
-Ok.
Rifft oprowadził mnie po całych terenach. Potem zaproponował krótki lot nad terenami watahy. Wzbiliśmy się w powietrze. Lataliśmy około godziny, może dwie. Potem stanęłam na chmurze. Heh...mina Rifft`a była bezcenna. Zeszłam z chmury.
-Mógłbyś mnie zapoznać z innymi członkami watahy?
-Z chęcią.
Poznałam wszystkich ludzi. Następnie poszliśmy na małe polowanie. Zobaczyliśmy sporego jelenia. Pogoń i zabicie go trwały około pół godziny. Potem zaczęliśmy jeść. Nagle Rifft spytał się mnie:
                                                                        <Rifft?>

Od Rifftuen'a CD Kerii

Spojrzałem w stronę Kerii, leżała i spała na końcu jaskini. Żeby było nam cieplej utworzyłem ogień i podpaliłem nim drewno które wcześniej zebrałem. Nie spałem przez całą noc bo czuwałem nad Kerii.

*rano*

-Wstawaj. - szepnęła Keria mi do ucha.
-Ehh, no już. - powiedziałem ziewając.
Wstałem i szybko coś upolowałem aby mieć więcej czasu na robienie ciekawszych rzeczy. Po zjedzeniu zająców z Kerią, poszliśmy nad Wodospad Zielonych Lasów aby popływać. Pierwszo musieliśmy obejść las a następnie przez polanę, jak już byliśmy na miejscu można było tam usłyszeć cichy śpiew ptaków i szum wody. Keria szybko wskoczyła do wody a ja musiałem poświęcić jeszcze parę minut na przemianę abym nie miał skrzydeł.
-Wskakuj nie jest aż tak głęboko. - powiedziała z uśmiechem.
-Już, już. - odpowiedziałem, i podeszłem do wody zamaczając coraz więcej nogi.
-Patrz złapałam rybę!
-Ja też tak umiem zobacz. - odparłem i zanurkowałem tak daleko jak się da.
Widoczność w wodzie była bardzo dobra więc szybko złapałem rybę i wynurkowałem.
-Hhahahha, jjjaaa teeeżż mamaaa rybffę. - pochwaliłem się ale nie zbyt wyraźnie bo ryba nie chciała przestać się ruszać.
                                                                     (Kerii?)

Od Arii do Xaviera


Wbiłam się w powietrze tuż za basiorem. Okolica z lotu ptaka - a właściwie wilka - nie budziła już niepokoju, wyglądała nawet uroczo. Wielki las poprzecinany dopływami rzeki na tle gór, z prawej strony znajdowała się Dolina Wulkanu z samym potężnym wulkanem. Jednak wszystko wyglądało jak zrobione przez mrówki.
-Pięknie to wszystko wygląda - odparłam z zachwytem
-Masz rację - powiedział basior z uśmiechem
Dość długo napawaliśmy się przecudownym widokiem terenów watahy i na pewno trwało by do dłużej dyby nie strzała, która o mały włos nie trafiła w moje skrzydło.
-Wszystko w porządku? - usłyszałam basiora
Pokiwałam głową po czym zleciałam niżej aby dojrzeć co tak właściwie we mnie strzeliło, ale ku mojemu zdziwieniu nic nie zobaczyłam.
-Widziałeś może coś lub kogoś kto mógłby to zrobić?- spojrzałam pytającym wzrokiem na basiora

                                                                 Xavier? c:

Od Shikiego CD Tary

Basior kilkakrotnie zmierzył waderę srogim wzrokiem. Znał tutaj wszystkich, jednak nie dość, że nigdy nie widział tutaj tej oto waderzej osobistości, to jeszcze jej imię nigdy jeszcze nie obiło mu się o uszy. Wydawało mu się to naprawdę dziwne. Shikiego zaintrygował również fakt, iż wadera w pierwszej chwili uznała go za napastnika. To wręcz nie dawało mu spokoju. Po chwili wyszczerzył kły w nieszczerym uśmiechu, a głęboki niczym ocean głos zadźwięczał fałszywą uprzejmością.
- Och, jakże krótka jest moja pamięć... Obawiam się, że uda mi się od razu zapamiętać całego Twojego imienia. Pozwolisz, że będę się do Ciebie zwracał w skrócie? Tara, zgoda? - Nim wadera zdążyła cokolwiek odpowiedzieć kontynuował - Powiedz, jesteś tutaj nowa prawda? Szukasz czegoś? A może przed kimś uciekasz, hmm?
Wystarczyło tylko, by wadera uraczyła Shikiego odpowiedziami na wszystkie jego pytania, by czar jego uprzejmości prysł niczym bańka mydlana.

< Taravita? >

Od Aidena do Spark


Hmm, no dobra poznałem kogoś, przyjęli mnie do watahy to w sumie czemu by się nie rozejrzeć.
-To gdzie mnie zabierzesz? - spytałem podnosząc wzrok na waderę.
Wadera zmarszczyła nos, po czym w jej oczach dojrzałem błysk.
-Wiem! - odparła, po czym ruszyła szybkim krokiem przed siebie - No chodź!
Dogoniłem waderę, ale wciąż nie wiedziałem dokąd zmierzamy. Tuż obok mnie dreptał sobie Pyro buchając od czasu do czasu ogniem.
-Czy oświecisz mnie i powiesz gdzie idziemy? - uśmiechnąłem się do wadery
-Zobaczysz jak dojdziemy, ale mogę cię zapewnić, że ci się spodoba - uśmiechnęła się tajemniczo po czym przyśpieszył kroku. Pyro był zmęczony, więc wskoczył na mój grzbiet, a ja znów musiałem doganiać Spark.
Szliśmy dość długo bo gdy wyruszyliśmy słońce wschodziło, a teraz jest było jakoś w zenicie.
-Daleko jeszcze ? - usłyszałem już zresztą nie pierwsze pytanie mojego towarzysza
-Nie wiem - odparłem po lekkim zastanowieniu
Nie minęła chwila a odezwała się Sprak:
-Jesteśmy! - uśmiechnęła się - Oto Dolina Wulkanu!

                                                            Spark?

Od Arii do Shikiego


Basior był tak nie zadowolony z mojej obecności, w takim stopniu, że moje wewnętrzne ja zmusiło mnie do uprzykrzania mu życia. Siedzieliśmy w ciszy oboje wpatrzeni w trawę. Usiłowałam sposób aby jakoś dotrzeć do basiora, myślałam co zrobić aby się czymś zainteresował i wreszcie wpadłam na pewien pomysł!
-Skoro aż tak ci się naprzykrzam, to nie ma sprawy - odparłam - do widzenia
Basior spojrzał na mnie zdziwiony, ale po chwili zobaczyłam na jego pysku zadowolenie i obojętność.
Wymamrotałam kilka słów, a przede mną otworzył się portal do krainy śmierci.
Shiki natychmiast wstał i podbiegł do ów dziury w powietrzu.
-Żartujesz prawda? - spojrzał na mnie po czym znów na portal
Uśmiechnęłam się po czym weszłam do środka pozostawiając basiora ze zdziwioną miną, ale i on p chwili do mnie dołączył. Normalnego wilka zabiłoby przebywanie w tym świecie, ale jak widać on nie był normalny...

                                                                 Shiki?

Od Kerii do Rifftuen'a

Keria poczuła jak jej ciało przebiega dreszcz. Już samo myślenie o koszmarze przyprawiało ją o ciarki.
- Eh... Nic ciekawego... Wspomnienia. - Powiedziała smutno i przymknęła na chwilę oczy, ale nie mogła zasnąć.
- Możesz mi coś więcej powiedzieć?
- Po tym jak odeszłam ze swojej watahy trafiłam do innej. Nie było tylu rozkazów co w mojej rodzinnej watasze. Byłam zaprzyjaźniona z pewnym wilkiem, który pewno dnia mnie uderzył.
- Jak to? Dlaczego?
- Bo chciał abym została jego partnerką, ale ja chciałam być przyjaciółką. Był wściekły gdy mu odmówiłam. Chciałam odejść z watahy, ale on razem ze swoimi kolegami zatrzymywali mnie i kazali przyjąć ofertę partnerstwa. Nie zgodziłam się przez co zdobyłam piękną bliznę na brzuchu. W końcu udało mi się jednak uciec. Pościg za mną trwał dobry tydzień... Zawsze śni mi się to jak mnie zmuszają do związku, biją, a później mnie gonią... To jest okropne. - Powiedziała i podniósła sie z kocem ruszając na sam koniec jaskini i zwijając sie w kłębek.

                                                                    ~Rifftuen~

Od Rifftuen'a CD Kerii

Szedliśmy przez las bardzo długo bo się zrobiło ciemno a ogień jako oświetlenie nie działał.
-Zaczekaj tutaj, ja się wzbije w powietrze i zobaczę gdzie jesteśmy. - powiedziałem i odbiłem się od ziemi.
Jak już byłem w powietrzu zauważyłem że jesteśmy blisko jaskini Kerii, więc będziemy musieli iść bardziej w prawą stronę.
-Wiem gdzie jesteśmy, choć za mną. - powiedziałem jak już byłem na ziemi.
Szedliśmy leśną ścieżką aż dotarliśmy do jaskini Kerii.
-No to dobranoc.
-Dobranoc. - powiedziała cichutko.
Szybko pobiegłem do mojej jaskini i położyłem się spać jednak nie na długo po 4 godzinach przyszła Kerii cała mokra przez deszcz.
-Co ci się stało? - powiedziałem i okryłem ją kocem.
-Znowu ten sen. - odparła.
-O czym on jest? - spytałem się.
                                                                           (Kerii?)

Od Kerii do Rifftuen'a

Keria spojrzała z uśmiechem na wilka, też by chciała umieć się zmieniać w inne zwierzęta.
- Wiesz że gdyby tu łatał jakiś jastrząb to mógłby cię złapać?
- Nie jestem tego taki pewien. - Powiedział wilk w zadowoleniu i położył się na polanie. Wilczyca zrobiła to samo i spojrzała w niebo.
- Myślałeś kiedyś co byś robił gdybyś był ptakiem?
- Obleciałbym cały świat. A ty?
- Poleciałabym w najbardziej niedostępne miejsca. - Powiedziała wpatrując się w błękitną toń. Keria miała wrażenie iż mógłaby dotknąć małych obłoczków, które leniwie płynęły po niebie.
- Lubisz podróżować?
- Tak, chociaż jakbym miała skrzydła byłoby znacznie łatwiej. Zazdroszczę ci. W powietrzu jesteś wolny, nikt ci nie przeszkadza. No chyba że natkniesz się na jakieś ptaszydła... Ale ogólnie to musi być bardzo przyjemne.
- Tak... - Oboje leżeli odpoczywając i rozmawiając o byle czym. Czas płynął bardzo szybko i razem z nim pojawił się wieczór.
- Myślę że powinniśmy już wracać, nie chcę zgubić się w lesie. - Powiedziała podnoszac się i otrzepując z trawy.

                                                                      ~Rifftuen?~

Od Rifftuen'a CD Kerii

Jak zjedliśmy śniadanie poszliśmy szukać jakiejś jaskini dla Kerii. Moja leżała obok lasu, więc może gdzieś w lesie będzie ich więcej? Poszedliśmy bardziej w głąb lasu i tam znaleźliśmy całkiem ładną jaskinie. Weszliśmy do środka nikogo tam nie było, w jaskini były ogromne kryształy i szmaragdy przyczepione do ziemi lub skał.
-Czemu one nie świecą? - spytała się dotykając kryształów.
-Bo nie są zasilane, ja swoje ogrzewam ogniem inwtedy świecą. - odpowiedziałem.
Podeszłem do Kerii i dotknąłem jeden z niebieskich kryształów i go ogrzałem swoją mocą ognia. Nagle wszystkie z nich i reszta kamieni szlachetnych zaświeciły.
-Wow.
-No to co? Podoba się? - spytałem się?
-Jasne! Bardzo ci dziękuję. - odpowiedziała i przytuliła mnie.
Zrobiłem się cały czerwony na twarzy jak jakiś burak, ale szybko zmieniłem temat.
-To co? Idziemy gdzieś?
-No a jak, już prawię czwarta trzeba rozruszać nogi.
Keria zgodziła się aby pójść na polanę, droga była długa i wyczerpująca ale dotarliśmy do celu. Polana była ogromna a trawa zielona. Zmieniłem wygląd na zająca i szybko uciekłem od Kerii.
-Ejj! No ja nie umiem się przemieniać. - powiedziała patrząc .
-No dobra już wracam. - odparłem z uśmiechem i się zmieniłem znowu w wilka.
(Kerii?)

Od Kerii do Rifftuen'a


- Dzisiaj znajdę sobie jakąś jaskinie. Pomożesz mi? - Spytała Keria patrząc jak Rifftuen spożywa śniadanie.
- W sumie to czemu nie... - Odpowiedział i spojrzał na koc, którym była przykryta Keria. Tej nocy nie miała ani jednego koszmaru, w końcu mogła się wyspać. Może to dlatego, że tutaj wilki z jej starej watahy nie znajdą jej? A może dlatego, że... W sumie to nie wiedziała i nie chciała myśleć nad tym.
- Miałeś drugi koc? - Spytała wilczyca patrząc na wilka, podniosła się i złożyła koc. Miała nadzieję że wilk nie musiał spać bez żadnego okrycia.
- Tak, poza tym mamy wiosnę.
- Tak, ale noce bywają jeszcze chłodne. - Odpowiedziała wilczyca i usiadła naprzeciw wilka. - To jak możemy już iść? Chciałabym znaleźć sobie lokum przed nocą, będę musiała sobie przygotować posłanie.

~Rifftuen?~

Od Xavier'a Cd Arii

Samiec spojrzał obojętnie na jaskinię, nie była jak reszta grot. Emanuowała magią.
- Skoro inni tak mówili to nie wchodźmy tu. - Odpowiedział rozkładając skrzydła.
- Boisz się? - Spytała wilczyca choć jej głos nie był ironiczny.
- Nie, ale wiem czym może się skończyć taka wyprawa. - Odpowiedział chłodno podnosząc wyżej prawe skrzydło. W jednym miejscu brakowało piór, a na skórze była blizna. - Próbowałem kiedyś usunąć tę bliznę, ale nie udało się. To jest znacznie wyższy poziom magii którą my posiadamy, dlatego nie chcę tam wchodzić. To mogłoby źle się skończyć. Chodź już stąd. - Powiedział wilk odpędzając bolesne wspomnienia. Wzbił się natychmiast w powietrze i kołował chwilę czekając aż wilczyca, również zrobi to samo. Nie miał ochoty na wyścigi czy inne zabawy. Chciał chwilę polatać, obejrzeć teren z lotu ptaka.

                                                                      ~Aria?~

Od Spark Cd Aidena


Zmarszczyłam brwi w skupieniu, nie znałam takiego gatunku. No ale cóż.. nie będę zanudzać nowych kolegów ciągłymi pytaniami. Spojrzałam na zwierzaka i uśmiechnęłam się do niego. Pyro buchnął małymi płomykami. Rozmowa z Greilem przebiegła.. szybko i sprawnie choć trochę sztywno. Widać było że nowy wilk stara się wypaść przed alphą jak najlepiej.
-A może.. Mogłabym ci pokazać nasze tereny? - Uśmiechnęłam się przyjaźnie do Aidena i Pyro gdy odchodziliśmy od Greila.
- Mogłabyś.- Odrzekł za basiora Igneus interiores (xd).
- Aha.. no tak gdzie moje waderowe maniery! Jestem Spark lub jak też lubi mnie nazywać Grover, Sparkie.
- Miło mi, jestem Aiden.- Odparł i podał mi łapę. W sumie.. zapach siarki przestał mi przeszkadzać.
 Aiden? c;

Od Aidena Cd Spark


Nareszcie na ziemi! Właśnie zdałem sobie sprawę, że nie nadaję się do podniebnych wycieczek.
-Dzięki za podwózkę - odparłem z uśmiechem do wadery - Czy będziesz tak miła zaprowadzić mnie do alfy?
Wadera spojrzała na mnie po czym na smoka i zeskoczyła z jego grzbietu.
-W sumie to czemu nie - odparła - Grover poczekaj tu na mnie. Smok wydał dźwięk na znak niezadowolenia.
-Zaraz przyjdę - obiecała po czym podeszła do mnie
-Pyro, idziemy! - zawołałem. Zwierzak od razu podbiegł do mnie a z jego brzucha poleciały iskry.
Szliśmy w ciszy, wadera szła ze wzrokiem wbitym w ziemię, a ja rozglądałem się wokoło. Byłem dość spięty, ale starałem się tego nie okazywać.
Ciszę przerwało pytanie wadery
-Jestem bardzo ciekawa jakiej rasy jest to stworzenie ?
Spojrzałem na nią, po czym wzruszyłem ramionami:
-Zapytaj się go
Wadera spojrzała na mnie jak na wariata, a ja na nią ze zdziwieniem.
-Ehh - westchnąłem - Pyro powiedz tej pani jakiej jesteś rasy.
-Igneus interiores - odezwał się Pyro   
                                                                  Spark?

Od Arii do Xaviera


Zmieniałam się dosłownie o 180 stopni. Poznawałam coraz to nowe osoby z własnego wyboru. Mimo iż było to dla mnie dziwne czułam, że wyjdzie mi to na dobre.
-Z chęcią wybiorę się z tobą na polowanie - uśmiechnęłam się - Ale mam prośbę nie kłaniaj się przede mną - Zaśmiałam się. Nie ukrywałam, że takie coś lekko mnie peszyło, przecież nie byłam nie wiadomo kim.
Basior był na początku lekko zdezorientowany, ale po chwili się uśmiechną
-Dobrze - odparł
Ruszyliśmy w stronę lasu, otaczała nas bardzo piękna fauna i flora. Słyszeliśmy śpiew ptaków, szelest drzew a nawet udało nam się zobaczyć rodzinę lisów. Szczerze to nawet chyba minęliśmy stado saren, ale byliśmy tak pochłonięci rozmową, że żadne z nas nie zwróciło nawet uwagi kiedy znaleźliśmy się przy niedozwolonej części terenów.
Znajdowaliśmy się przed wejściem do jaskini, bardzo dużej i ciemnej jaskini. Biło od niej mrokiem i śmiercią choć dla mnie to nic nowego.
-Dlaczego stoimy - padł na mnie pytający wzrok basiora.
-Tam nie wolno wchodzić - odparłam - Znaczy się tak mówią, sama nigdy nie słyszałam takiego zakazu od alfy...

                                                                    Xavier?

Od Spark


Usypiające kołysanie powodowane ruchem skrzydeł Grovera usypiało. Był wietrzysty zimny dzień a ja i mój smok patrolowaliśmy niebo. Stałam na grzbiecie stworzenia dumna, z smoczego przyjaciela. Chociaż... Grzywka  która wciąż zwiewała mi na oczy była wkurzająca.
*Sparkie?* Usłyszałam miękko w umyśle.
*Co?*
*Na dole, w sensie pod nami. Tam ktoś biegnie.*  Gdy wiadomość do mnie dotarła schyliłam się i spojrzałam na ziemię. Rzeczywiście, biegł tam wilk.
*Dobra robota Grover* Uśmiechnęłam się * Podleć do tego wilka, dobrze?*
Smok posłusznie skierował się w stronę lądu. Po chwili szybko i sprawnie wylądował na kępce mchu. Zeskoczyłam i usiadłam przed Groverem. Wilk którego zobaczyliśmy powinien tutaj niedługo być. Wbiłam pazury w twardą ziemię. Po minucie krzaki zatrząsły się i wypadł z nich nasz cel. Na oko był to nieduży i chudy basior. Miał szarobure futro. Gdy nas zobaczył wytrzeszczył oczy i zatrzymał się.
-Kim jesteś? -Zapytałam szczerząc kły. Niedoczekałam się odpowiedzi przez co nabrałam podejrzeń.- Pytam jeszcze raz, kim jesteś?
Basior patrzył mi się w oczy z niezwykłą jak na takiego małego ktosia determinacją.
*Grover pomóż mi* Przesyłające tę myśl uśmiechnęłam się sarkastycznie. Wilk stojący przed nami speszył się trochę, w jego oczach błysnęła niepewność. Smok zaryczał i przygwoździł nieprzyjaciela do ziemi.
-Kim do Cholery jesteś?!
-Ja... Weź go od mnie.. Powiem ci.. Weź smoka.
Głos basiora okazał się wysoki i skrzekliwy. W sumie.. Może to wadera? Zmarszczyłam brwi.
- Zabiorę cię do Alphy. - Uśmiechnęłam się.- Może cię nie zabije.
- Ja jestem tylko szpiegiem! Oni mnie zmusili!
-Ohh.. Szpiegiem mówisz? A... Czemu miałbyś tu szpiegować?
- Bo...- Jego głos się załamał. - Sprawdzić czy przygotowywujecie się na wojnę.
Teraz to ja stałam się niepewna. Spojrzałam na Szpiega, próbując się pozbierać.
*Grover bierz go. Trzeba go zanieść do Alphy i reszty* przełknęłam gorzką ślinę.
    Ktoś?

niedziela, 24 maja 2015

Od Tary

Przechadzałam się po łące, w oddali usłyszałam szelest. Rozejrzałam się lecz nikogo nie dostrzegłam. Chciałam zrobić krok, nagle przede mnie wyskoczył dość duży wilk, odskoczyłam do tyłu siadając, lecz zaraz się podniosłam i zaczęłam warczeć, ugięłam barki i zachowałam dystans. Wilk był bardzo spokojny i zdziwiony moją postacią. Fakt mogłabym użyć moich mocy, ale coś do tego mnie nie ciągnęło. Miałam wrażenie jakby był to jeden z wrogów z mojej bliskiej przeszłości.
- Kim jesteś!? I jak mnie tu znalazłeś? - Warknęłam zaciskając pysk.
Wilk nie odpowiadał, podeszłam do niego bliżej i bardziej mu się przyjrzałam, zmieniłam wyraz pyska na milczy i zaciekawiony.
- Mów mi Shiki. - Odpowiedział. - Chyba cie pierwszy raz widzę. - Dodał po chwili.
- Nutelle Green van Taravita the Limone. - Przedstawiłam się.
<Shiki?>

Od Rifftuen'a CD Kerii

-Umm. - zastanowiłem się. - Nie wiem, ale jak chcesz to u mnie w jaskini jest dużo miejsca.
-Dzięki, a nie będzie ci to przeszkadzać? - spytała się z kwaśną miną.
-Obsolutnie nie. - odpowiedziałem szybko aby nie zmieniła zdania.
Szybko potruchtaliśmy do Doliny Beavea a potem przez las do mojej jaskini. Na pierwsze wrażenie jaskinie wydawała się mała i ciemna ale od środka była ogromna, a na dodatek oświetlały ją kryształy które migały jak płomień ognia.
-Ymm, no a więc... Jak chcesz możesz wziąść koc. - powiedziałem rozglądając się.
Wadera nie odpowiedziała nic, jednak jak odwróciłem się już spała na pewno była zmęczona po całym dniu. Wziąłem koc i okryłem go nim Kerii, a potem sam położyłem się i zasnełem.

(rano)
Obudził mnie śpiew ptaków jak i Kerii.
-Dzień dobry. - powiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Dzień dobry. - odpowiedziałem trochę później jak już wstawałem.
-No to co może coś upolujemy? - spytałem się wychodząc z jaskini.
-Nie zauważyłeś? Już upolowałam dwa króliki dla nas.
-Serio? - powiedziałem cicho i zabrałem się za jedzenie.
(Kerii?) nie

Od Spark Cd Aidena


Irytował mnie ten zawzięty i zły wzrok basiora.
-O co ci chodzi? Przy rozmowie z Alphą o dołączenie raczej nie bęedziesz taki rozdrażniony prawda?
-A kto powiedział że ja chcę tam dołączyć?- Odrzekł i speszył się jeszcze bardziej. Z roztargnieniem zaczął głaskać  swojego stworka. No właśnie. Co to jest?
*Grover?*
*Hmm?*
Dyskretie pokazałam mu łapą towarzyszącego wilkowi stworka.
*Nie wiem. Jakieś mistyczne i rzdkie coś* Odparł. A gdy te myśli do mnie dotarły odwrócił głowę i wyrównał lot. Spojrzałam na basiora.
- Za chwilę będziemy.- Powiedziałam wesoło. Wilk odburknął coś o spalonym drzewie. Grover zaczął zniżać wysokość lotu. Nad ziemią miękko opadł na trawę.
                                                           <Aiden?>

Od Xaviera CD Arii

Xavier spojrzał na jaskinię, wszedł do niej i zaczął rozmowę z Alfą. Zapoznał się ze wszystkim i opuścił jaskinię Alfy, aby nie zajmować mu czasu. Wiedział że Alfa zawsze ma wiele spraw na głowie i nie zajmuje się nowicjuszami. Był zaskoczony widząc wilczycę która na niego czekała. Podszedł do niej i schylił lekko łeb. Nie miał pojęcia dlaczego zapomniał o manierach, w watasze rodzice go tyle uczyli, a teraz co? Wilczyca pewnie była urażona jego grubiańskim zachowaniem.
- Bardzo przepraszam za mój brak manier. Jestem Xavier. - Odpowiedział i skłonił się nisko, jak wypadało dla dobrze wychowanego wilka.
- Aria. - Odpowiedziała krótko i spojrzała gdzieś na bok. Wilk uśmiechnął się lekko i wyprostował się.
- Nie wiem czy masz czas i chęć. Ale może chciałabyś się ze mną gdzieś przejść? Albo małe polowanie? Chyba że nie jesteś głodna. - Teraz to chyba przesadził, nigdy nikomu nie zaproponował wspólnego polowania. Zawsze wszędzie łaził solo. Czyżby bogowie chcieli, aby to zmienił? Bardzo możliwe, więc Xavier nie powinien im się sprzeciwiać. Chociaż osobiście wilk twierdził że nie potrzebował towarzystwa. Od wilczycy czuł wyraźnie magiczne umiejętności, chociaż były inne od tych które posiadał Xavier. Ogólnie jednak Aria była w pewnym sensie koleżanką po fachu.

~Aria?~

Od Kerii CD Rifftuen'a

Keria idąc przed siebie ostrożnie spojrzała w górę. Granatowe niebo było usiane gwiazdami, które migały. Księżyc delikatnym, ale chłodnym blaskiem oświetlał ziemię i wszystko co na niej się znajdowało.
- Nie, nie są ładne. - Odpowiedziała z uśmiechem nadal wpatrując się w gwiazdy. - One są przepiękne. - Dopowiedziała po chwili i zaczęła coś nucić, było to już u niej naturalnym odruchem. Inne wilk skrobały po ziemi, myślały o czymś, a Keria nuciła i śpiewała to co pojawiało się w jej głowie. Teraz to była spokojna pieśń, ale nie była smutna. - Mogę się ciebie o coś zapytać?
- Jasne. - Odpowiedział wilk i zamachał kilka razy ogonem.
- Gdzie ja będę spała? Jakoś mnie nie zachwyca spanie na zewnątrz. - Powiedziała, a na jej pysku pojawiła się lekka niepewność. Ciekawe czy prześpi tę noc? Bała się że znów będzie budziła się z krzykiem, a to nie było przyjemne. - W ostatnim czasie spałam pod gołym niebem i to nie wpływało chyba najlepiej na moje... Sny. - Powiedziała patrząc w gwiazdy, gdy nagle zaczepiła się o coś. Runęła jak długa na ziemię, ale szybko się podniosła i ruszyła dalej.
- Nic ci nie jest? - Spytał wilk.
- Nie, dzięki za troskę... To jak gdzie będę spała?

~Rifftuen?~

Od Spark Cd Rhydiana


Popatrzyłam na Rhydiana z zaciekawieniem.
-Czemu więc jesteś tutaj a nie.. tam? - Zapytałam akcentując ostatnie słowo. Zapadła chwila ciszy.
-To nie była moja decyzja. Nie miałem na to wpływu.- Basior spuścił wzrok. Zrozumiałam że trzeba zakończyć ten temat. W sumie nie wiem jak to wyszło ale potem zasnęłam. Te kropelki deszczu uderzające w kępki trawy naprawdę usypiały. Gdy się obudziłam powietrze było orzeźwione i co najlepsze- nie padał już deszcz. Otworzyłam szerzej oczy i zobaczyłam siedzącego przedemną Rhydiana który przypatrywał mi się zaciekawiony.  W głębi duszy uśmiechnęłam się bo polubiłam nowego kolegę.
-Ja.. spałam?- Zapytałam ziewając.- Przepraszam nie panuję nad tym kiedy śpię.
Roześmiałam się.
                                                                < Rhydian? c:>

Od Arii do Xaviera


Hmm ktoś nowy, świetnie! Ostatnio zachowuje się jak nie ja, zaczepiam obcych, rozmawiam z nimi...
-Jesteś na terenach Watahy Niespokojnych Dusz
Wilk wymamrotał coś pod nosem, po czym spojrzał na mnie.
-Jak mniemam należysz do tej watahy i wiesz gdzie aktualnie przebywa alfa.
Skinęłam twierdząco głową. Na naszych pyskach nie widać było żadnych emocji, staliśmy w ciszy póki się nie odezwałam.
-Mogę ci w czymś jeszcze pomóc?
Basior miał myślący wyraz pyska, czekałam na jego odpowiedź, której niedługo udzielił:
-Właściwie to mogłabyś zaprowadzić mnie do tego waszego alfy
Bez słowa ruszyłam do przodu, a wilk podążał za mną. Szliśmy w ciszy najwyraźniej a ni on ani ja nie garnęliśmy się do rozmowy z obcym dla siebie wilkiem.
Szliśmy dosłownie chwilkę, a już zbliżaliśmy się do jaskini alfy.
-To tu wskazałam łapą na największą z jaskiń

                                                            Xavier?

Od Rifftuen'a CD Kerii

-No to pora na przygodę! - krzyknąłem jak głupek i zacząłem biec w stronę lasu. 
Biegliśmy tak z około 15 min. A potem byliśmy już na miejscu, jednak nie było widać żadnego jelenia lub innego stworzenia do upolowania. 
-To co czekamy? - powiedziała siadając. 
-Widocznie, tak. - odparłem z niezbyt zadowoloną miną. 
Czekaliśmy bardzo długo aż do wieczoru, ale szczęście nam sprzyjało i właśnie jak mieliśmy się 
zawracać do watahy Keria zauważyła sporego jelenia. Pierwsza zaatakowała Kerii a potem ja udusiłem jak już ledwo żył. 
-No to smacznego. - powiedziałem i zabrałem się do jedzenia. 
-Nawzajem. - odparła, i wbiła zęby rozrywając skórę jelenia z której rozlewała się krew. 
Po zjedzeniu jelenia poszliśmy nad Strumyk Skał aby się napić wody.Schyliłem się aby napić się wody ale Kerii popchała mnie do wody PLUUSKK! 
-A to za co? - powiedziałem przerażony. 
-Hahaha! Za nic. - odpowiedziała śmiejąc się ze mnie. 
Dzień miną bardzo szybko, słońce powoli zachodziło a my musieliśmy wracać. 
-To co zbieramy się? - powiedziałem patrząc na gwiazdy na niebie. 
-No aby Alpha się nie zmartwił. 
-Ładne są, czyż nie prawda? - Spytałem się. 

(Kerii?) 

Od Kerii CD Rifftuen'a

Keria z delikatnym uśmiechem szła obok wilka. Nie lubiła ciszy, ale czuła się dosyć skrępowana przy wilku. Po chwili jednak postanowiła przerwać ciszę. Nie mogła przecież unikać rozmów z wilkami.
- Wiele jest wilków w watasze?
- Nie, ale nie jest nas też jakoś szczególnie mało.
- Rozumiem. - Odpowiedziała i zaczęła coś cicho nucić, to pomagało jej się uspokoić. Razem z wilkiem szli do jaskini Alfy, Rifftuen nie przerywał jej w nuceniu wesołej melodii. Alfa chętnie zgodził się na dołączenie Kerii do watahy. Wilczyca stwierdziła że Alfa jest bardzo miły w sumie Rifftuen też był przyjazny. Póki co ani razu nie wykazał wobec niej żadnego przejawu agresji. Keria postanowiła że postara się zaprzyjaźnić ze skrzydlatym wilkiem. Kto wie może to będzie jej pierwszy kolega w tej watasze?
- Może chcesz iść ze mną na polowanie? - Spytała z uśmiechem truchtając przez las radośnie. - Miło by mi było gdybyś chciał dotrzymać mi towarzystwa dzisiejszego dnia.

~Rifftuen? Może wspólne polowanko?~

Od Rifftuen'a CD Kerii

-Ja? Jedzenia.- powiedziałem patrząc na wilczycę.
-Aha.- odparła cofając się o kilka kroków.
-A więc jak się nazywasz? Ty znasz moje, ale ja twojego nie.
Wilczyca nic nie powiedziała tylko się odwróciła i zaczęła biec w stronę Doliny Bavae. Jednak ja szybko odbiłem się od ziemie i poleciałem za nią, wilczyca chyba nie słyszała że śledzę ją bo po paru km przestała biec. Widząc że wilczyca stoi w miejscu szybko wylądowałem ale jednak nie udało mi się te lądowanie, tylko spadłem na twarz i zrobiłem ze siebie pośmielisko.
-Hih.- cichutko uśmiechnęła się wilczyca.
-E! To nie było aż takie śmieszne. - powiedziałem oburzony. - No a więc jak się nazywasz?
-Kerii. - odpowiedziała nieśmiało.
-Ładne imię, a należysz do jakiejś watahy? - Spytałem się, i w tym samym czasie wstałem z ziemi.
-Na razie nie, a co? - powiedziała, z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Jak chcesz możesz dołączyć do WND, ale musisz o to się zapytać Greila Alphy.
Szybko oprowadziłem Karii po terenach watahy a potem wróciliśmy znowu do Doliny Bavae aby się spytać Greil'a o zgodę. Idąc w stronę watahy nadal czułem się nieswoją bo wadera nadal nie ufała mi i utrzymywała dystans od rozmów.
(Kerii?)

Od Shikiego CD Arii

Basior spojrzał ze zdziwieniem w zasnute granatowymi chmurami niebo, na którym jeszcze kilka sekund temu nie było najmniejszego nawet obłoczka. Zdziwienie szybko zmieniło się w naturalny u niego pusty wyraz twarzy. Zaraz potem jakby lekko zawiedziony pokręcił głową.
- Wiesz, bycie nad wyraz pewnym siebie to moja działka. Poza tym... Po tym co przed chwilą pokazałaś mógłbym wywnioskować, że to teraz próbujesz zaimponować mi swoimi umiejętnościami. Jest remis, czy będziesz próbowała się jakoś wytłumaczyć, hmm?
Wyszczerzył się jakby sam do siebie i zmierzył swą rozmówczynie zagadkowym spojrzeniem. Słońce zaszło toteż Shikiemu przestało dokuczać uciążliwe zmęczenie, czuł się dużo pewniej. Było południe. W duchu pokrzepiła go myśl, że jeszcze tylko kilka godzin i słońce zajdzie na dobre. Postanowił również, że od teraz dnie będzie spędzał śpiąc w jaskiniach by przypadkiem znów nie natknąć się na jakiegoś uciążliwego wilka jak tu ten obok.

< Aria? >

Od Kerii

Keria szła przez las nucąc sobie jakąś wymyśloną na poczekaniu melodią. Była w pięknej okolicy, to jakiś strumyk, to jakaś polanka. Wilczyca postanowiła tu zostać na jakiś czas, zwierzyna była, wodopój też był. Nigdzie nie było widać zagrożenia.
- Tak, dziś tu zostanę. - Powiedziała do siebie cicho i zblirzyła się do strumienia. Zaczęła pić wodę, gdy nagle usłyszała trzepot skrzydeł. Spojrzała w górę, ale nikogo nie zauważyła. Zaczęła węszyć i rozglądać się, choć robiła to dyskretnie zostawiając iluzję pijącej wilczycy. Wśród drzew zobaczyła wilka, iluzja się rozpłynęła, a ona cicho zawarczała.
- Spokojnie nic ci nie zrobię. - Powiedział wilk uśmiechając się i podchodząc do Kerii.
- Kim jesteś? - Zawarczała cicho i przechyliła głowę obserwując wilka.
- Rifftuen. A ty? - Spytał nadal lekko się uśmiechając.
- Nie powinno cię to interesować. - Odpowiedziała szybko, nie wyczuwała od wilka żadnej agresji. Wolała jednak utrzymać dystans, nie wiadomo do czego był zdolny ten wilk. - Czego tu szukasz? - Spytała już trochę spokojniej, ale nadal nie miała do Riffteun'a zaufania. Dopiero co go poznała, a właściwie to poznała tylko jego imię.

~Rifftuen~

Od Xaviera

Xavier spojrzał na krzew i otoczył go kilka razy. Tu był jakiś wilk, na krzaku została część tego wilka, magia. Magia... Dawno się z nią spotkał. Ciekawe gdzie był? Nagle usłyszał trzask za sobą, spojrzał w tamtą stronę nasłuchując. Niczego nie było, wolał jenak nie ryzykować, nie wiadomo na czyich był terenach. Oczywiście stwora mógł zamknąć w Cienistym wymiarze, ale wolał nie marnować mocy. Wzbił się natychmiast w powietrze i leciał tak przez kilka minut. Cicho wylądował na jakimś drzewie i obserwował co działo się na dole. Nie dostrzegł jednak nikogo, ale nadal siedział czujnie na gałęzi. Zamachał delikatnie gęstym, brązowym ogonem i zastrzygł uszami słysząc jakieś kroki. Jakiś wilk przeszedł pod drzewem na którym sidział Xavier. Cicho zleciał z drzewa i bezszelestnie stanął na ziemi.
-Ekh... Nie przeszkadzam? - Spytał skupiając się na wilku który zatrzymał się i odwrócił się w jego stronę. - Wiesz może gdzie jestem? - Spytał obojętnie, rozglądając się i nasłuchując. Chciał wiedzieć czy coś go zaraz nie zaatakuje, wilk mógł mieć wsparcie.

~Ktoś?~

Powitajmy Xaviera!

 

Magia ma swoją cenę. Jest nią cierpienie.
Data urodzenia: 9 sierpnia
Imię: Xavier
Pseudonim: Murarz, ale mało kto wie o tym przezwisku.
Wiek: 5 lat
Płeć: Basior
Charakter: Xavier to troszeczkę ponury wilk, ale nie jest agresywny wobec każdego napotkanego osobnika. To że jest trochę chłodny i małomówny spowodowane jest brakiem zaufania do innych. Ciągle jest czujny, obserwuje wszystko dookoła by w porę dostrzec zagrożenie. Spostrzegawczy i ambitny, szybko kojarzy fakty i kieruje się rozsądkiem. Jest urodzonym strategiem, wszystko planuje, ale potrafi improwizować. Trzyma się ustalonych zasad, ale dla większego dobra potrafi je złamać. Odważny, ale nie brawurowy, wie że zawsze są granice. Potrafi walczyć o swoje, nie ważne ile razy upadnie i w jak beznadziejnym będzie stanie, zawsze się podniesie i pójdzie przed siebie z wysoko podniesioną głową. Honor ceni sobie ponad wszystko. Realista, ale posiada wyobraźnię, której nie boi się używać w planowaniu. Jest cierpliwy i ciężko go zdenerwować, posiada nerwy ze stali. Szczery, choć czasem zdarza mu się skłamać. Świetny aktor, pod maską chłodnego samotnika kryje się pełen uczuć samiec. Jest ciekawski, często obserwuje inne wilki chcąc poznać ich tok myślenia i postępowania. Zna się na psychologii i nie zaprzeczy że go to bardzo interesuje. Pomocny, choć twierdzi że każdy powinien sam sobie radzić. Czasem żartuje gdy wczuje się w atmosferę towarzystwa. Rozmowny, ze względu na rozległą wiedzę zna się na wielu rzeczach. Staje w obronie innych nawet jeśli ma małe szanse na wyjście z tego cało. W walce jest nieugięty i wyszukuje najsłabszych punktów przeciwnika. Dzięki temu że zna się na medycynie i alchemii potrafi bez problemu dostrzec te słabe strony. Nie lubi osób o zbyt wygórowanym ego, w sumie to mało kto lubi takie wilki. Wyrozumiały, gdy coś mu jednak nie pasuje potrafi to powiedzieć. Jest myśliwy, gdy ktoś go zrani potrafi czekać bardzo długo aby móc oddać komuś z ogromną siłą. Nie posuwa się jednak do takich czynów zbyt często. Większość kłótni wygrywa dzięki dobrym argumentom. Gdy do kogoś polubi, staje się radosny i żartobliwy. Zdejmuje przy takim wilku maskę i pokazuje jaki jest w środku. Xavier to żywe srebro, które nie lubi siedzieć w jednym miejscu. Wystarczy mu minuta aby sobie znaleźć jakieś zajęcie. Jego uczucia stają się bardziej wyraziste gdy kogoś polubi. Ogólnie Xavier to ciekawy wilk, może się wydawać że jest chłodny, ale to przyjazny osobnik.
Stanowisko: Mag
Hierarchia: Zwykły wilk
Partner: Brak.
Zakochany w: Nie ma nikogo na oku.
Potomstwo: Brak.
Żywioł: Magia
Moce: Potrafi uzdrawiać za pomocą magii, podnosić przedmioty, otwierać cieniste wymiary (dowiecie się co to jest... jeśli tam się dostaniecie). Słyszy myśli innych osób, potrafi latać, nie męczy się ( magia natychmiast regeneruje jego siły).

Powitajmy Kerie!


Słońce jest niczym cień, zawsze powraca.
Data urodzenia: 18 listopada
Imię: Keria
Pseudonim: Efa (Od Efy piaskowej, pewien wilk kiedyś ją tak nazwał)
Wiek: 3 lata
Płeć: Wadera
Charakter: Keria to żywa wadera, która w szybko się przywiązuje do innych, ale równie szybko się denerwuje. Ma poczucie humoru i nie raz pochodzi do innego wilka próbując go pocieszyć. Nie jest jednak natarczywa, gdy widzi że jakiś wilk nie chce z nią rozmawiać od razu usuwa się w cień. Często łazi z głową w chmurach, jest marzycielką i mimo że ktoś mówi że jej marzenia się nie spełnią ona i tak dalej myśli po swojemu. Jest uparta jak osioł i cięzko ją przegadać. Ciągle będziesz jąwidzał uśmiechniętą i śpiewającą. Jest pomysłowa i potrafi wyjść z wielu sytuacji bez szwanku. Jest ostrożna i czujna, szybko wyczuwa sytuacje gdy coś jest nie tak. Świetna kombinatorka i manipulantka, nawet nie zobaczysz kiedy owinie cię wokół palca u łapy. Po tym jak pewien basior ją potraktował nabrała nieufności do przedstawicieli tej płci. Zrobiła się podejrzliwia i do tej pory przejawia wobec nich pewnego rodzaju agresję. Jest waleczna, możnaby wręcz powiedzieć że brawurowa, szybko podejmuje sytuacje myśląc przy tym logicznie. Nie lubi być sama, wokół niej ciągle musi coś się dziać. Stanowcza, jak raz coś powie to później nie zmienia zdania. Jest pamiętliwa, każda obraza czy rana zapisuje się w jej głowie by po pewnym czasie móc oddać z podwójną siłą. Jak do kogoś się przyzwyczai i polubi, potrafi być bardzo opiekuńcza i uczuciowa. Gdy jest zła lub coś zagraża jej bliskim robi się bardzo niebezpieczna. Lepiej jej nie denerwować jeśli nie chce się mieć siniaków na całym ciele i nadgryzionych uszu czy ogona. Łapie chwilę, wie że niektóre sytuacje się nigdy nie powtarzają. Uczciwa i honorowa, ale mimo to potrafi oszukać by zyskać coś bardzo cennego. Na codzień panuje wokół niej aura która przyciąga innych, przyjaznym, szczerym i radosnym ciepłem. Wszyscy którzy ją znają mimo niektórych wad uwielbiają jej towarzystwo. Dla każdego wydaje się bratnią duszą ze względu na wiele upodobań. Keria ogólnie to miła, optymistyczna i gotowa do poświęceń wilczyca.
Stanowisko: Piosenkarka
Hierarchia: Zwykła wilczyca
Partner: Śpiew jest jej jedyną miłością.
Zakochana w: Narazie nie dostrzega nikogo szczególnego.
Potomstwo: Brak.
Żywioł: Iluzja
Moce: Posługuje się mistrzowsko iluzją, poprzez spojrzenie potrafi pokazać fałszywy obraz innemu wilkowi (iluzja trwa przez określony czas który ustala Keria, nie trwa to zwykle jednak dłużej niż jeden dzień). Posiada umiejętność wkradania się do czyjegoś umysłu, telepatia. Póki co tyle zna swoich mocy.

Powitajmy Lilianę!



 ,,Piękne słowa nie zawsze są prawdziwe, a prawdziwe nie zawsze piękne."
Data urodzenia: 05.05
Imię: Liliana
Pseudonim: Lilia
Wiek: 3 lata
Płeć: Wadera
Charakter: Liliana jest zazwyczaj spokojną, cichą i unikającą problemów waderą (jest też dosyć pomocna, ale nie lubi tłumów). jednakże jeśli w coś się zaangażuje potrafi był bardzo odważna. poza tym kocha ryzyko i dobrą zabawę oraz...tajemnice. Tak jest bardzo tajemnicza. Jest też trochę szalona, można w sumie powiedzieć że myśli "A" mówi "B", a robi "C", ale to zdarza się czasami. Ma tez wiele innych cech o których nikomu nie mówi, i nie powie. Hah...warto dopowiedzieć że jest ostrożna, nawet trochę przesadnie.
Stanowisko: Opiekunka szczeniąt
Hierarchia: Omega (czyli Zwykły wilk)
Partner: Szuka, ale jeszcze nikt nie podbił jej serca.
Zakochany/na w: Brak
Potomstwo: -
Żywioł: Powietrze
Moce:
-Latanie
-Chodzenie po chmurach
-Rozgania chmury (w ten sposób może w pewnym stopniu kontrolować pogodę)
-Potrafi zrobić tęczę i po niej chodzić
Resztę odkrywa.

Od Aidena do Spark

Długo biłem się z myślami, czy to bezpieczne, nie dla mnie, ale dla wadery i tego jej smoka. Gdybym nagle zapłoną było by po nich. Ale raz się żyje - chociaż chyba właśnie w tym problem...
-Pyro do mnie ! - krzyknąłem, bałem się o swego towarzysza
-Wsiadaj! Są już blisko! - krzyknęła
-Za chwilę - odparłem. Szybciej Pyro, szybciej. Mdliłem się aby pojawił się tu w tej chwili
-Jestem - usłyszałem jego głos, był lekko przestraszony? Zobaczyłem za jego plecami strażników tamtej watahy.
Zerwałem się do niego po czym chwyciłem go w pysk. Wskoczyłem na smoka i wzbiliśmy się w powietrze, a na ziemi zostali zdezorientowani wrogowie.
-Gdzie cię odstawić? - wadera odwróciła się w moją stronę
Hmm nie zastanawiałem się jeszcze nad tym gdzie mógłbym pójść. Jednak zauważyłem grupę jaskiń.
-Tam - odparłem
-To są tereny naszej watahy, najpierw będę musiała zabrać cię do Alfy - odparła
Speszyłem się lekko, ponieważ to co zrobiłem w innych watahach mogło się roznieść

                                                                Spark?

Od Spark CD Aidena

Popatrzyłam ze spokojem na basiora. Nie bałam się ognia.
- Jesteś pewien?-Zmarszczyłam nos od ohydnego zapachu siarki.
-Idź stąd. Moja moc jest potężna mogę cię zabić.
Spojrzałam na wilka. Owszem, wyglądał na potężnego. Jednak ja.. to znaczy.. jakoś nie odeszłam.
-Nie sądzę.
*Grover, choć proszę*- Szepnęłam w umyśle do przyjaciela. Z daleka słychać było wrzaski goniących basiora którzy najwidoczniej przedarli się przez ogniową zaporę. Nowo poznany wilk zadrżał. Nagle odgłosy pogoni zagłuszył głośny szum wiatru wykonywany przez skrzydła mojego smoka.
*Już jestem. W czym mogę pomóc?* usłyszałam telepatycznie. Grover zaskrzeczał i spojrzał nieprzyjaźnie na basiora. Wskoczyłam zręcznie na grzbiet stworzenia.
-Wskakuj. I nie, nie musisz dziękować. Lubimy z Groverem czasem uratować komuś tyłek.
<Aiden?xd>

Od Aidena - Quest "Towarzysz"

Płomienie od zawsze mi towarzyszyły, w tych dobrych jak i złych chwilach, doprowadziły do śmierci mojej rodziny, ale i niejednokrotnie ratowały mi życie. Ogień był, jest i zawsze będzie częścią mnie. Czułem się wyjątkowy z tą mocą bo nigdy nie spotkałem wilka władającego wszystkimi rodzajami ognia.
Wiele czasu spędzałem sam wraz z moim żywiołem. Chodziłem po lesie zapalając krzewy, drzewa i trawy, siejąc zniszczenie na swojej drodze. Nigdy nie miałem rodziny, przyjaciele odchodzili ode mnie z powodu mojej destrukcyjności.
Skrzywdziłem wiele osób, ale żadnej nie mam na sumieniu natura obdarzyła mnie zimną krwią, nieczuła na cierpienie innych, ale również honorem, który nie pozwalał mi na zabijanie wader i słabszych bezbronnych stworzeń.
Idąc z takimi rozmyśleniami o sobie i swoim życiu usłyszałem skwierczenie ogni, ale nie było to tym razem z mojej winy.
Wyjrzałem zza krzaków, za trawie siedziało jakieś stworzenie. Z jego brzucha buchał ogień, przypominał mi piec. Na pysku miał maskę gazową, która była pokryta krwią.
Postanowiłem podejść do ów zwierzęcia.
-Witaj jestem Aiden - odparłem zwracając uwagę stworzenia
-Ja nazywam się Pyro - odparł
-Widzę, że lubisz ogień - odparłem zapalając kępkę trawy - Ja również
Nie widziałem wyrazu jego pyska, ale wiedziałam, że był szczęśliwy
-Zechcesz mi towarzyszyć w moich przygodach? -pomyślałem, że i jemu i mnie przyda się towarzystwo
-Jasne - odparł - A nauczysz mnie tak?!
-Pewnie uśmiechnąłem się

Od Hikaru CD Greila

Uśmiechnąłem się i wskoczyłem do wody.. Kochałem pływać i być nad wodą.. Po kąpieli wytrzepałem sierść i usiadłem obok Greila..
- Jakie chcesz mieć stanowisko?- zapytał basior
- Łowcy..- odpowiedziałem i wstałem
- Upolujesz coś na obiad?- zapytał się
- Jasne..- odpowiedziałem i pobiegłem do lasu
Po trzydziestu minutach upolowałem 4 jelenie i wróciłem do jaskini gdzie były wilki.. Zjedliśmy upolowaną zwierzynę i wszystkich poznałem.. Potem wróciłem nad jezioro i rozmyślałem.. Po chwili przyszedł do mnie Greil.
<Greil? Brakus wenus :C> 

Od Aidena

-Przecież spaliłem jedynie pół lasu! - warknąłem - Nie możecie mnie za to wyrzucić!
-Aiden słuchaj - odparł spokojnie alfa - To już nie pierwszy raz
Byłem zły, bardzo zły. Starałem się kontrolować, ale czułem, że moje nerwy długo nie wytrzymają.
-Ktoś mógł stracić życie - odparł - Mogłeś kogoś zabić
-Ale nikomu nic się nie stało! - warknąłem
-A gdyby?! - Alfa był zirytowany
-Dobra skoro mnie nie chcecie to nie - odparłem bardziej spokojnie. Ale mój stoicki spokój długo nie trwał, z całej siły uderzyłem alfę po pysku rozdrapując mu oko. Jego pysk pożerał kwas.
-Wołajcie medyczkę! - słyszałem krzyk - A straże za nim!
Rzuciłem się w szaleńczy bieg, musiałem bardzo uważać jedno potknięcie i po mnie. Zostawiałem po sobie ślady ognia, w końcu odcinając drogę wrogów. Z mojego ciała leciały iskry, mój oddech śmierdział siarką, a na domiar tego przede mną stała jakaś wadera.
-Pojawiasz się tu w bardzo złym czasie - odparłem dysząc

Ktoś? Coś?

Powitajmy Aiden'a!


Żyję w świetle, ale noszę z sobą mrok.

Data urodzenia: 2 listopada
Imię: Aiden
Pseudonim: ----
Wiek: 3 lata
Płeć:Basior
Charakter: No cóż można o nim powiedzieć? Żyje we własnym świecie, dość mrocznym, ale zawsze ma coś swojego. Nie garnie się do innych wilków, choć nowe znajomości nie przychodzą mu ciężko. Powiedzmy, że jest dość ciężko do zniesienia, irytujący. Uwielbia żartować,a le jego poczucie humoru jest dość specyficzne i nie każdemu owe żarty przypadają do gustu. Nie jest może jakiś bardzo zły, ale na pewno czasem zachowuje się podle i niestosownie. Ma swoje lepsze i gorsze dni, kiedy jest w złym humorze jest wstanie zaatakować każdego, no prawie. Ma honor, nie atakuje wader, ale też nie lata za nimi z odsieczą. Jest niedojrzały i z szukaniem drugiej połówki mu nie śpieszno, jakoś do tej pory nawet nie znalazł nikogo w swoim typie.
Basior może i potrafi być miły, ale jedynie dla przyjaciół, których nie ma. Bardzo ceni sobie honor i nie toleruje tchórzostwa, nie odmawia walki, ale tylko głupiec staną by z nim do walki. Podczas pojedynku jest bezlitosny i psychopatyczny. Nie ma litości dla przeciwnika, jest wstanie rozpruć mu żywcem brzuch po czym pożywić się jego wnętrznościami...
Stanowisko:Mag
Hierarchia: Zwykły wilk
Partner: szuka
Zakochany/na w: ---
Potomstwo: Brak
Żywioł: Purpura
Moce: Jego moce wiążą się z Purpurą. Rodzajem magii wykorzystującej wszystkie rodzaje ognia od tego zwykłego po błękitny. Jest on wstanie zapalić wszystko, dotknięciem zionięciem czy po prostu myślą, ma do dyspozycji kilka gatunków płomieni i każdy ma inne właściwości, których nie odkrywa przed wrogiem, póki nie chce go zabić.
Jego pazury są zaklęte i powodują bardzo dotkliwe obrażenia, ponieważ są przesiąknięte bardzo żrącym kwasem, toteż kilka zadrapań i przeciwnik zostaje strawiony do kości umierając bardzo bolesną i powolną śmiercią. Często w ciemności krążą wokół niego purpurowe płomienie rozświetlające mu drogę, jak i parzące wrogów.

Jego ogromnym talentem jest samo zapłon, ale nie takim normalnym ogniem tylko właśnie Purpurą. Ogień ten jest wypełniony kwasem, a jego dym odbiera mowę, jest ostry, a wdychanie dużej ilości powoduje śmierć. Oczywiście samo zapłon może się też odbyć z udziałem innego ognia, ale będzie on mniej skuteczny. Od czasu do czasu ciśnie w kogoś ognistą kulą (rodzaj zależy od otaczającego go terenu)

Od Shikiego CD Greila

Basior siedział w bezruchu. Kruczoczarne futro odbijało srebrny blask księżyca, sprawiając, że wyglądam przypominał przerażający posąg stawiany na dachach domostw, by odstraszał złe duchy. W pewnym momencie przekrzywił głowę i wyszczerzył lekko kły w grymasie nieprzyjemnego uśmiechu, po czym głęboki jak ocean ton przeszył powietrze:
- Wybaczcie mi moje nietaktowne zachowanie, tak... Zapomniałem się przedstawić, to niewybaczalny błąd. Być może było Wam dane już o mnie usłyszeć. Och, ja słyszałem... Tak, słyszałem o Was wiele, jakże tu głośno na temat Twej watahy - Jego przenikliwe spojrzenie spoczęło na srebrnym basiorze. Na chwilę zamilkł, następnie kontynuował, a jego głos utracił nieco ze swojej pewności siebie - Nazywają mnie zjawą, choć mówcie mi Shiki.

< Greil/Spark?>

Od Arii CD Shikiego

Ja ciamajdowata i słodka? Zabawne, może i fajtłapa ze mnie, ale mam dość potężne moce, no kwestia wytrenowania. Ale na pewno taki basior nie będzie się ze mnie śmiał.
-Widzę, że sporo czasu zajęło ci wymyślenie tej jakże długiej wypowiedzi, którą chciałeś mi zaimponować i pokazać swój jak mniemam wyskoki poziom inteligencji - odparłam
-Ja zaimponować tobie?! - zaśmiał się - Niby po co?
-Hmm, na to sobie musisz odpowiedzieć już sam - odparłam z uśmiechem
Basior burkną coś pod nosem. Nie wierzyłam samej sobie, że próbuje z kimś porozmawiać mimo, że ten ktoś nie ma ochoty, ale ten basior wydawał się dość podobny do mnie, no może podobny to za dużo powiedziane, ale wydawał się inny niż wszyscy.
-Widzę, że słoneczko ci przeszkadza - zaśmiałam się - Czyżby alergia?
-Uwierz, że nie chciałabyś spotkać mnie w nocy - odparł
Hmm no może bym i nie chciała, ale nie spotkałam go w nocy, więc póki jest jasno to go pomęczę.
-W sumie mi słońce też czasem przeszkadza, ale ja ma na to sposób - odparłam i wymamrotałam coś pod nosem po czym słońce zasłoniły ciemne burzowe chmury. Cienie potrafią skumulować się i utworzyć chmury co jest całkiem przydatne.
Basior patrzył się na mnie ze zdziwieniem
-Ohh, nie ma za co - uśmiechnęłam się i położyłam pod drzewem

Shiki?

Od Clinta

Szedłem brzegiem jeziora powoli i ze spuszczoną głową. Jezioro miało piękny odcień. W tafli wody ujrzałem rybę płynącą spokojnie. Powoli wyciągnąłem
strzałę i jednym ruchem rzuciłem ją w wodę. Później ją wyciągnąłem a na grocie byłą przybita owa ryba która pływała w jeziorze. Ściągnąłem ją ze strzały i zacząłem jeść. gdy ją zjadłem poszedłem dalej. Dotarłem do jakieś doliny. Nagle usłyszałem szelest za drzewem i powoli poszedłem za to
drzewo. Zobaczyłem waderę.
- eee....cześć? - Powiedziałem niezręcznie. - Jestem Clint. A z kim mam przyjemność przebywać? - Zapytałem po chwili ciszy.

Od Greila - Quest "Towarzysz"

Wędrówka w ciągłym słońcu dała się we znaki. Byłem bardzo zmęczony, ale zadecydowałem, by iść dalej nie zważając na trudy wędrówki. W pewnym momencie z oddali usłyszałem ciche ryknięcie, jakby coś wołało o pomoc. Nastawiłem uszu i począłem wysłychiwać. Te ciche jęki nie nadawały się na smoka, ani nawet na coś groźnego. Zachowując spokój ruszyłem w stronę, z której doochodziły dźwięki, starając się stąpać jak najciszej. Koło małego krzewu zauważyłem drobne stworzenie. W miarę, jak podchodziłem okazało się, że nie może mieć więcej niż trzy czwarte metra wysokości. Stwór zmierzył mnie spojrzeniem po czym wstał i lewitując zbliżył się do mnie. Czym to mogło być? Potrząsnąłem głową. Z pewnością niczym zagrażającym mojemu życiu oraz otoczeniu.
- Czym jesteś? - Spytałem prawie bezgłośnie.
- Ty mi powiedz. Jestem tym, czym chcesz, żebym był - Odparło stworzenie.
- Postrzegam cię jako istotę przypominająca smoka - Powiedziałem i ze zdumieniem przyglądałem się nowo poznanej istotce. - Zechciałbyś wrócić ze mn do watahy?
- Nie mam nic przeciwko zostaniu twoim towarzyszem. Moje imię to Shi.
Skinąłem głową. Nie byłem w stanie nic powiedzieć.
- Prowadź - Dopowiedział Shi.

Od Shikiego CD Arii

Rażące słońce dobitnie uniemożliwiało Shikiemu wpatrywanie się w sylwetkę swojej rozmówczyni, toteż po chwili wstał, i usiadł kilkanaście centymetrów dalej w cieniu pochylonego drzewa. Po chwili zaczął niechętnie prawie nie zwracając uwagi na waderę:
- W watasze jest około kilkudziesięciu wilków. Nie dość, że przed chwilą całkiem przypadkiem wpadłaś na jednego z nich, to następstwem tego było, też przypadkowym jak sądzę, że próbując się oddalić potknęłaś się o jego łapę. Na domiar złego tym wilkiem byłem ja, szansa, że wpadniesz akurat na mnie była znikoma, ponieważ jako wilk Nocy nie zwykłem ujawniać się w słoneczne dni. Na tej podstawie wywnioskowuję, że jesteś prawdziwym chodzącym pechem. Och! I nie już wspomnę nawet, iż wycelowałaś we mnie patykiem, bo jak sądzę, gdyby nie fakt że ciamajdowate wadery wydają mi się urocze, skończyło by się to dla Ciebie zdecydowanie bardziej nieszczęśliwie.
Przebywanie w dzień na świeżym powietrzu znacznie go osłabiało, toteż mówił to markotnym, przyciszonym głosem wydającym się wręcz zaspanym. Dopiero w nocy można było poznać prawdziwe oblicze Shikiego. Jak sami się pewnie domyślacie, wymówka 'ciamajdowate wadery wydają się urocze' była kłamstwem. Shiki po prostu nie miał siły na kłótnie, a tym bardziej na bójki.

< Aria? >

Od Rhydiana - Quest "Towarzysz"

Szedłem dziś po krętej ścieżce wokół jakiegoś lasu.Pewnie las należał do watahy należącej do Greila . Dzisiaj była bardzo ładna pogoda. Nieskażone powietrze wiało w moją stronę.Śpiew ptaków z ranka wsłuchiwały się dobrze w słuch.na liściach lasu znajdowały się małe kropelki rosy.Nagle usłyszałem jakieś charknięcie za kępa krzaków.Gdy wszedłem w te krzaki zobaczyłem czarnego smoka o zielonych oczach... . Leżał owinięty siatką rybacką.Na moim punkcie widzenia smok miał złamane skrzydło.-Nic ci nie jest/-zapytałem smoka po czym tam ten zaczął być agresywny.-spokojnie,spokojnie.-odpowiedziałem do smoka by go trochę uspokoić.W końcu smok dał podejść do siebie.Zdjąłem siatkę i jego ciało po czym tam ten chciał już odlecieć.-Stój!-krzyknąłem po czym tam ten chciał odlecieć lecz mu się nie udało.Pod biegłem do smoka i od razu nastawiłem mu skrzydło.-Musisz przez tydzień nie mozesz latac-odpowiedziałem do niego po czym tam ten do mnie się przytulił jako znak podziękowania.-Chcesz zostać moim towarzyszem?-zapytałem się smoka po czym tam ten pokręcił głowę co symbolizowało na słowo tak.
-Chwile się zamyśliłem i zapytałem się go.-masz imię?-lecz smok pokręcił głową na znak nie.-To nazwę Cię Szczerbatek-odpowiedziałem i się zgodził

Od Arii - Quest "Towarzysz"

A więc, pora się gdzieś wybrać, gdzieś gdzie jeszcze nie byłam...
Wyruszyłam w stronę gór, zawsze fascynowały mnie wysokości, które swoją drogą nie były dla mnie problem no bo przecież latam... Pogodna jednak nie sprzyjałam lotom, więc musiałam dostać się tam na łapach. Grzmiało, burza była całkiem daleko, ale wiatr zwiewał chmury coraz bliżej. Przyśpieszyłam kroku. Truchtałam w stronę najwyższej góry, u jej podnóża dojrzałam jaskinię. Dość dużą. Zaintrygowało mnie błękitne światło dochodzące z jej wnętrza. Podbiegłam do wejścia i bez żadnego wahania wkroczyłam do środka.
Słyszałam dziwne szepty, było to dość niepokojące.
Nagle huk. Coś trzasnęło, podskoczyłam, zrobiło się ciemniej. Odwracam się w stronę wyjścia, albo przynajmniej tam gdzie powinno być... Świetnie!
No cóż, raz się żyje, ruszyłam w stronę światełka. Przede mną rozciągała się niewielka komnata, a na jej środku ołtarz z błękitnym klejnotem od, którego bilo to całe światło.
-Gratulacje Aria - ozwał się głos, strach przeszył moje kości. Skąd to coś wie jak się nazywam?! Zaraz zaraz... Chwila kalkulacji, przecież to głos wuja.
-Wujku to ty?! - krzyknęłam
-Brawo moje dziecko - głos był cieplejszy i bardziej wyraźny. Z cienia wyłoniła się postać mojego jedynego krewnego...


Nigdy nie cieszyłam się tak na jego widok.
-Mam coś dla ciebie - odparł z uśmiechem - Prezent na twoje urodziny, o których zapomniałem
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, a po chwili zza jego łap wyłonił, się najwspanialszy prezent.
Rudy kot z czerwonymi oczami i zębami. W kapeluszu na głowie i czarnymi skrzydłami jak u kruka
-O to jest Russetpelt - uśmiechną się wuj
-W skrócie Russt - odparł kot z uśmiechem i podleciał do mnie
Przytuliłam wujka:
-Dziękuje
Nie odpowiedział, ale widziałam uśmiech na jego pysku. Po chwili obje poszliśmy w inne strony, ja z Ruustem do watahy, a wujek do swego świata.