niedziela, 24 maja 2015

Od Arii - Quest "Towarzysz"

A więc, pora się gdzieś wybrać, gdzieś gdzie jeszcze nie byłam...
Wyruszyłam w stronę gór, zawsze fascynowały mnie wysokości, które swoją drogą nie były dla mnie problem no bo przecież latam... Pogodna jednak nie sprzyjałam lotom, więc musiałam dostać się tam na łapach. Grzmiało, burza była całkiem daleko, ale wiatr zwiewał chmury coraz bliżej. Przyśpieszyłam kroku. Truchtałam w stronę najwyższej góry, u jej podnóża dojrzałam jaskinię. Dość dużą. Zaintrygowało mnie błękitne światło dochodzące z jej wnętrza. Podbiegłam do wejścia i bez żadnego wahania wkroczyłam do środka.
Słyszałam dziwne szepty, było to dość niepokojące.
Nagle huk. Coś trzasnęło, podskoczyłam, zrobiło się ciemniej. Odwracam się w stronę wyjścia, albo przynajmniej tam gdzie powinno być... Świetnie!
No cóż, raz się żyje, ruszyłam w stronę światełka. Przede mną rozciągała się niewielka komnata, a na jej środku ołtarz z błękitnym klejnotem od, którego bilo to całe światło.
-Gratulacje Aria - ozwał się głos, strach przeszył moje kości. Skąd to coś wie jak się nazywam?! Zaraz zaraz... Chwila kalkulacji, przecież to głos wuja.
-Wujku to ty?! - krzyknęłam
-Brawo moje dziecko - głos był cieplejszy i bardziej wyraźny. Z cienia wyłoniła się postać mojego jedynego krewnego...


Nigdy nie cieszyłam się tak na jego widok.
-Mam coś dla ciebie - odparł z uśmiechem - Prezent na twoje urodziny, o których zapomniałem
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, a po chwili zza jego łap wyłonił, się najwspanialszy prezent.
Rudy kot z czerwonymi oczami i zębami. W kapeluszu na głowie i czarnymi skrzydłami jak u kruka
-O to jest Russetpelt - uśmiechną się wuj
-W skrócie Russt - odparł kot z uśmiechem i podleciał do mnie
Przytuliłam wujka:
-Dziękuje
Nie odpowiedział, ale widziałam uśmiech na jego pysku. Po chwili obje poszliśmy w inne strony, ja z Ruustem do watahy, a wujek do swego świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz