Nie miałam nic ciekawszego do roboty.. bo no wiecie.. TEN LAS JEST WSZĘDZIE TAKI SAM. Więc poszłam stronę intrygującego odgłosu. To co wtedy ujrzały moje oczy odmieniło moje życie na zawsze. Na gałązce siedział... malutki smok. Nie żartuję! Serio! Brązowy chudziutki i malutki. W sumie.. Jakby się teraz zastanowić wyglądał jak jaszczurka z cieńkimi skrzydłami przypominającymi błonę.
-Hej malutki- Wyszeptałam- Gdzie twoja mama?
Smoczątko zaskrzeczało cicho i zatrzęsło się.
-Jest ci zimno?
Nie czekając na odpowiedź wzięłam maluszka do łapy i delikatnie pogłaskałam jego malusieńkie łuski. Po chwili wsadziłam go sobie na grzbiet. Ku mego zadowoleniu stworzonko wbiło pazurki w moją sierść. Zaczęłam truchtać powoli w stronę jaskiń. Miałam ukryta nadzieję że Alpha pozwoli mi zatrzymać małego przyjaciela. Dobroduszny Greil zgodził się choć w jego oczach widziałam powątpienie. Smoczę dziecko rzeczywiście wyglądało nędznie.
~~~~~~~~~~~Po kilku miesiącach~~~~~~~~~~~~~~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz