Wiele czasu spędzałem sam wraz z moim żywiołem. Chodziłem po lesie zapalając krzewy, drzewa i trawy, siejąc zniszczenie na swojej drodze. Nigdy nie miałem rodziny, przyjaciele odchodzili ode mnie z powodu mojej destrukcyjności.
Skrzywdziłem wiele osób, ale żadnej nie mam na sumieniu natura obdarzyła mnie zimną krwią, nieczuła na cierpienie innych, ale również honorem, który nie pozwalał mi na zabijanie wader i słabszych bezbronnych stworzeń.
Idąc z takimi rozmyśleniami o sobie i swoim życiu usłyszałem skwierczenie ogni, ale nie było to tym razem z mojej winy.
Wyjrzałem zza krzaków, za trawie siedziało jakieś stworzenie. Z jego brzucha buchał ogień, przypominał mi piec. Na pysku miał maskę gazową, która była pokryta krwią.
Postanowiłem podejść do ów zwierzęcia.
-Witaj jestem Aiden - odparłem zwracając uwagę stworzenia
-Ja nazywam się Pyro - odparł
-Widzę, że lubisz ogień - odparłem zapalając kępkę trawy - Ja również
Nie widziałem wyrazu jego pyska, ale wiedziałam, że był szczęśliwy
-Zechcesz mi towarzyszyć w moich przygodach? -pomyślałem, że i jemu i mnie przyda się towarzystwo
-Jasne - odparł - A nauczysz mnie tak?!
-Pewnie uśmiechnąłem się
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz